Drabina I, czyli drabina podstawowych potrzeb człowieka
(ułożona ułożona w marcu 2019 roku; żeby ją znaleźć, trzeba stronę przewinąć w dół)
Witryna ta ma taką dynamikę, że stale jest w pewnym sensie w budowie, więc w 2022 roku wciąż nie sposób usunąć tej informacji, że jest w budowie.
Co tu jest proste? W zasadzie nic. Użyję więc metafory: jak żyć zdrowo i tak jak dotąd z wysokim cholesterolem? Zwykle z pomocą diety, która wyklucza z jadłospisu tłuszcze zwierzęce, żeby tego się pozbyć, gdyż cholesterolu nie można mieć ponad normę, trzeba go szybko zbić. Tak, ale ktoś taki bardzo chce nadal pić gęstą, gorącą czekoladę, do której koniecznie trzeba użyć wysokoprocentowej śmietanki, co oznacza, że dla tego kogoś jest zakazana. Może się zawziąć i ćwiczyć silną wolę i już do końca życia takiej pysznej gorącej czekolady nie wypić. Można się zdecydować na farmakologię. Ale istnieje jeszcze jedna opcja na taką okoliczność: można wziąć łyżkę tahini, rozetrzeć cukrem, dodać po odrobinie chudego mleka oraz odtłuszczonego kakao, wszystko wymieszać na gładką masę, a następnie dodać tyle mleka, żeby konsystencja była taka, jak właśnie ma być, podgrzać, ale nie zagotować i mamy nową gorącą czekoladę, która nie dokłada nam niebezpiecznego zwierzęcego tłuszczu. Ktoś to zauważył i zakrzyknął: „Przecież ty nie możesz tego pić! Zabijasz siebie!” Nie wiedział, że tam nie było śmietanki.
Teraz prawie o tym samym, ale bez metafory: aborcja powinna być zupełnie zakazana, takie jest moje osobiste zdanie na ten temat od wielu lat. Ale aborcja to przerwanie ciąży świadome i dobrowolne, a nie każde. Kobieta, która ma kompletny rozstrój nerwowy, ponieważ zaczęła już rodzić i dowiaduje się nagle, że musi wybrać między sobą, a rodzącym się nowym człowiekiem może jest z natury rzeczy w tego typu sytuacji rzeczywiście w ciężkiej bojaźni i może autentycznie nie ma możliwości, żeby podjąć decyzję o życiu swoim i dziecka świadomie i dobrowolnie. Walczy więc już tylko o swoje życie, gdyż naprawdę chce żyć! Może nawet zapomina, że rodzi, nagle chce uratować siebie! Dostaje (już umierając) do podpisu papier, że wyraża zgodę na zabieg przerwania ciąży: „To jest jedyny sposób, żeby pani żyła, pani już teraz umiera, ale jeszcze można się uratować”. Zgadza się szybko, bo chce żyć. Czy naprawdę popełniła aborcję? Ktoś potem jej powiedział, że popełniła aborcję, że ma karę ekskomuniki, nie tylko nie może przystępować do komunii św. będąc katoliczką, ale nikt nigdy z nią nie będzie chciał rozmawiać, gdyż jest morderczynią jej własnego dziecka. Następnie naprawdę nikt z nią już więcej nie rozmawiał, więc po 10 latach „społecznego wykluczenia” odebrała sobie życie, gdyż nie chciała... brać do końca życia psychotropów. W pewnym sensie jak Sokrates, który mógł przecież się uratować i wyjechać. Kiedy jeszcze żyła, przed jej domem wywieszano plakaty ze zdjęciami usuniętych ciąż. Coraz to nowe. Jak jedne się potargały, to następne. To jest OK, że wszystkie zabiegi przerywania ciąży nazywa się aborcją, czyli czynem świadomym i dobrowolnym? Naprawdę nie tylko można, ale też trzeba coś w tym traumatyzującym horrorze rozróżnić, gdyż da się rozróżnić (w j. angielskim może da się usłyszeć tę różnicę w tych prawie synonimicznych pojęciach: breaking is not the same that aborting, gdyż breaking niesie w swoim brzmieniu jakąś tragedię (po polsku 'złamanie', czyli jak nieszczęśliwy, tragiczny wypadek; Term: breaking unborn life can be different that term: aborting unborn life?).
Zamiast więc 36%-owej śmietanki (przekonania, że każde przerwanie ciąży jest aborcją), która morduje złym cholesterolem (czyimś oszczerstwem zmieszanym z jakąś plotką) potrzeba jakiegoś innego składnika do tej samej potrawy, żeby dało się dalej normalnie żyć, gdyż inaczej tworzą się tylko skrajnie, a to jest zawsze źle, gdyż skrajnie, jak krajki, nie są właściwą tkaniną.
Przy pewnym kościele, w pewnym dużym mieście zrobiono banner z napisem Precz z aborcją na tle zakrwawionych szczątków usuniętego płodu. Jak można to było zrobić? Nie wiem. Dzieci małe chodzą do tego kościoła na nabożeństwa. A lęk, który się z tego typu wizualnej treści bierze jest lękiem atawistycznym. Niezbadane są więc skutki tego typu przerażenia ludzkich stworzeń (o tym, że te skutki jeszcze są niezbadane to jest moje osobiste zdanie na ten temat, nawet jeszcze nie hipoteza). Przecież istnieje tak wiele możliwości, żeby walczyć o ludzką godność od poczęcia do naturalnej śmierci w sposób godny. Te dzieci (chodzące przy tym bannerze dwa razy dziennie) potem, w starszym wieku, prawdopodobnie pójdą do psychiatry, gdyż nie wiedzą na co teraz patrzą, więc będą miały za jakieś lata coś do przepracowania, co okaże się „jednak niemożliwe do dookreślenia”. Będzie to więc uznane za endogenne, pewnie za jakieś 10-20 lat. Starszym grozi z tego bannera „tylko” większy, albo mniejszy stres, co zaskutkuje pewnie np. nie wiadomo dlaczego wyższym cholesterolem („przecież nie tak dawno wszystko było już w porządku”), gdyż mogą sobie osoby starsze poradzić z tym co muszą oglądać przez zwerbalizowanie tego co na tego typu bannerze się znajduje. Stronę internetową z tego typu treściami natomiast można przełączyć. Drogi do szkoły zwykle nie można. Starsi na pewno umrą wcześniej, gdyż w starszym wieku nie chodzi się już na psychoterapię, a młode karmiące matki przekażą atawistyczny, więc prawie wcale nieuświadomiony lęk własnym dzieciom dosłownie wraz z podawanym im z piersi mlekiem. Nawet psy zupełnie bezproblemowe prawdopodobnie zaczną przejawiać tzw. lęk separacyjny, a potem zdechną sobie, z powodu... cholesterolu. Jakieś rzeczywiste szanse na przeżycie mają ci, którzy systematycznie... biegają. Natomiast my wszyscy siedzący prawie całymi dniami przed komputerem szans mamy dużo, dużo mniej.
Jeśli chodzi o możliwość publikowania artykułów, istnieje taka opcja, zapraszam więc do kontaktu mailowego w Serwisie II, ale wcześniej proszę spojrzeć na Regulamin usług, ponieważ zawiera wszystkie potrzebne do podjęcia współpracy informacje.