Uwaga! Strona pro-vie.pl jest przeznaczona dla osób dorosłych; miejscami zawiera treści trudne intelektualnie, które tworzę z myślą o osobach dorosłych, czyli nie dla dzieci. Także dlatego, że nie mam uprawnień pedagogicznych, co oznacza, że moje sposoby wyrażania się nie uwzględniają tych umiejętności w przekazywaniu wiedzy, których wymaga relacja z dziećmi.
Czy jest tym samym co tolerancja, może jest tym, czym obojętność, albo to doskonały dystans do tego, co denerwujące, inne, ułomne? A może akceptacja jest możliwa do rozpoznawania tylko wtedy, jeśli pokonamy barierę lęku? Ale jak ją pokonać, jeśli jest słuszna?
Umiejętność badania słuszności odczucia lęku jest całkiem sensowną umiejętnością. Boję się, ale czego? Pandemii? Śmierci? Zmian? Samotności? Biedy? Cierpienia fizycznego? Końca świata może? Może własnego braku kompetencji? Ośmieszenia? Kompromitacji? Własnych błędów? A może jeszcze czegoś innego? Tylko tyle przyszło mi na myśl tak od razu, więc na pewno można więcej tego wydobyć do różnych badań i refleksji nad własną psychokondycją, gdyby ktoś bardzo chciał.
Potrzeba akceptacji okazuje się wyraźniejsza w sytuacji, gdy w naszych relacjach pojawia się osoba chora psychicznie. To bardzo ciekawe wydarzenie, ponieważ daje większe szanse, żeby się przekonać nie tylko o tym jaka ta relacja może być, ale też o sobie samym. Możemy się dowiedzieć jak reagujemy w relacji z osobą chorą psychicznie podejmując tę relację. Zresztą ta relacja, która obiektywnie należy do najtrudniejszych jakie nam się w życiu w ogóle przydarzają, statystycznie co jakiś czas się wydarza, czy tego chcemy, czy nie. Warto więc się do niej przygotować, ponieważ wcześniej czy później ona się przytrafi, gdyż w naszych czasach dużo osób leczy się psychiatrycznie. Przygotowanie pozwoli zbadać (i – jeśli trzeba – zmniejszyć) lęk przed takimi osobami, co jest samo w sobie prawdziwą i jak najbardziej godną akceptacji litością, gdyż daje większe szanse na zmniejszenie napięć społecznych wytwarzanych przez różnego typu społeczne wykluczenia.
Jeśli chodzi o osoby chore psychicznie najprościej można się przygotować na taką relację w następujący sposób: przez uporządkowanie włąsnego rozumienia pojęcia „osoba chora psychicznie”. Dość dobrym sposobem rozumienia tego pojęcia jest takie podejście:
O tym, że mówienie o drugim lub do drugiego, że jest chory psychicznie, to zniesławienie, upokarzanie, szarganie dobrego imienia właśnie, a czasem rzeczywista przemoc, można też powiedzieć, że kompletny brak akceptacji dla tego człowieka, o którym lub któremu się to mówi. O tym, czy ktoś jest chory psychicznie czy nie orzeka lekarz psychiatra po wnikliwym, żmudnym i co najmniej kilkutygodniowym procesie diagnostycznym, a nie każdy inny, komu tylko się zachce. Uważam nawet, że to powinno być karalne tak, jak jest karalne mówienie wulgarnych wyrażeń. Osoba lecząca się psychiatrycznie, żeby miała prawo powiedzieć temu, kto próbuje w ten sposób atakować, że: „Nie masz prawa mówić mi, że jestem osobą chorą psychicznie, naprawdę nie masz do tego prawa. Bez względu na to czy jestem zdrowy czy chory, czy się leczę psychiatrycznie czy nie. Nie masz takiego prawa, ponieważ to jest zakres mojego życia, którego nie mam obowiązku ci ujawniać!” Zetknęłam się z następującym łajdactwem wobec osób rzeczywiście leczących się psychiatrycznie, z diagnozą schizofrenii: pewna osoba w pewnym miejscu w Europie w prywatnej szkole językowej, na kursie wyjazdowym, pod koniec kursu na nieformalnym spotkaniu przyznała się do tego, że leczy się psychiatrycznie, a następnie zapytała czy jako osoba lecząca się psychiatrycznie będzie mogła za jakiś czas znów przyjechać na taki kurs, np. za rok. Ktoś z uczestników odpowiedział: „Ależ oczywiście, jeśli tylko zażywasz leki, możesz znów przyjechać, ja nie widzę problemu. Pewnie inni się ze mną zgodzą”. To są naprawdę szczyty psychomanipulacyjnego okrucieństwa! Naprawdę przemoc. Również nie jest akceptacją, ale jedną z ukrytych form przemocy ta sytuacja w grupie, w której po odmowie formalnego przyjęcia do tej grupy z jej zachętą do uczestnictwa w jej spotkaniach, relacje człowieka z odmową i wszystkich członków tej grupy zmieniają się na dosłownie „cudowne”, choć wcześniej były trudne do zniesienia. Gdyby nie było przemocy, relacje pozostałyby takie same, czyli nadal trudne do zniesienia.