Szkoła bycia pro-vie, albo: w jaki sposób 2+2 może być równe 70?

School of saying yes to human life

École de dire oui à la vie humaine

„Według chrześcijańskiego rozumienia rzeczywistości los całego stworzenia wpisuje się w misterium Chrystusa, który jest obecny od początku wszystkich rzeczy: «Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone» (Kol 1,16). Prolog Ewangelii św. Jana (1,1-18) ukazuje stwórcze działanie Chrystusa jako Słowa Bożego (Logos). Ale prolog ten zaskakuje z powodu stwierdzenia, że to Słowo «stało się ciałem» (J 1,14). Jedna z Osób Trójcy Świętej weszła w stworzony wszechświat, łącząc z nim swój los aż po krzyż. Od początku świata, ale w sposób szczególny od wcielenia, misterium Chrystusa tajemniczo działa w całej rzeczywistości naturalnej, nie ograniczając jednak jej autonomii”.

Ojciec Święty Franciszek, Encyklika «LAUDATO SI'». W trosce o wspólny dom, Kraków 2015, s. 65.

Content marketing tematyczny

Content marketing dla Ciebie

Uprzejmie informuję, że tak jak kiedyś, tak i teraz moim osobistym zdaniem ta witryna jest za trudna do czytania przez osoby, które nie ukończyły 18-tu lat (chodzi o trudność z powodu obiektywnej drastyczności niektórych przedstawianych tu zagadnień), choć poruszane tu treści pojawiają się bezbroblemowo w tzw. przestrzeni publicznej i w internecie, i prawie nikt się na to nie oburza. Kto trafił na tę moją witrynę, a ma lat mniej, proszę, żeby grzecznie zapytał Mamy lub Taty, czy wyraża zgodę dla Małoletniej lub Małoletniego na czytanie zawartych tu treści.

Kto ma pomysł jak to zrobić, żeby jednak nie wymarły misie koala? To dosłownie ostatnia chwila, żeby je ratować!

Proszę ratować misie koala. Przecież to naturalny antydepresant! Przede wszystkim dla dzieci.

Informacja o plikach cookies

Cennik usług

Regulamin usług

Polityka prywatności

Napisz/Zadzwoń

Nowości w szkole bycia pro-vie

25 września 2023 r.

O sposobach poprawy wzajemnego zrozumienia

O sposobach poprawy wzajemnego zrozumienia

Człowiek duchowo zdrowy ('duchowy', czyli posługujący się wolną wolą i rozumem; 'zdrowy' tym razem w znaczeniu: kompletny) posługuje się sprawnie wiarą i rozumem, a także wybiera dla siebie często większe dobro, a mniejsze zostawia. Kto się posługuje samym rozumem, gdyż brak mu wiary, jest pozbawiony istotnej części siebie, jest kaleką, gdyż wolna wola bez wiary nie ma się czego chwycić tak, żeby to, czego się chwyta, okazywało się po jakimś czasie prób i błędów wreszcie przejmująco życiowe (zawsze robi się tylko mniej lub bardziej emocjonalne, a czasem uczuciowe) i przejmująco atrakcyjne (robi się tylko estetyczne, albo ewidentnie brzydkie, co nie jest zupełnie złe, gdyż ma smak prawdy). Pozostaje rozpoznać jako największą atrakcję: własne wreszcie zniknięcie (przez pomysł Z. Freuda na popęd śmierci) i kres własnego wypieranego cierpienia (przez brak wiary w życie pośmiertne). To my, którzy mamy i rozum i wiarę, jesteśmy duchowo cali i zdrowi, a tamci są raczej niepełnosprawni. Można przyłożyć szablon problemów osób fizycznie niepełnosprawnych i będzie dobrze widać jaka to nieprawdopodobna bieda, takie duchowe kalectwo, które polega na braku wiary. Na nas ciąży odpowiedzialność, żeby im pomóc zrozumieć coś więcej, jeśli to, że rozumieją mniej, prowadzi ich do zguby.

Ale jeśli my grzeszymy, jak sobie można poradzić samemu, żeby sięgnąć jednak po cnotę wiary? Można zrobić to samo, co zrobił Syn Marnotrawny, gdyż można uwierzyć tylko w to na początek, że przypowieść o Synu Marnotrawnym jest na pewno prawdą (prawdą o Bogu), a jeśli prawdą, oznacza ona to, że Pan Bóg ucieszy się na widok powracającego syna, który ewidentnie uczynił wiele złego, a teraz chce wrócić. I go ani nie potępi, ani nie wyrzuci wypominając co mu uczynił, ale przytuli, zapłacze wzruszony i wyda ucztę na jego cześć. Nie jest dobrze oczekiwać, że jakiś przypadkowy ksiądz-spowiednik tak się zachowa. Tu chodzi o coś innego. Ale o co dokładnie, trzeba odkryć we własnym życiu. Warto też pamiętać, że brak wiary może być zniewoleniem, a wtedy potrzeba uwolnienia. Zniewolenia jednak ujawniają się dopiero po rozgrzeszeniu, i to rzadko szybko, częściej na przestrzeni kilku lat. Zgody (w wielu sumieniach, niekoniecznie we własnym) na aborcje mogą prowadzić do wydarzeń wyglądających na nieszczęśliwe wypadki lub błędy, ponieważ ich skutkiem jest rozpacz na poziomie instynktu przetrwania (być może przejawia się ta rozpacz także w tzw. masowym wymieraniu zwierząt). To rozpacz "chce" umrzeć, więc ciągnie człowieka w kierunku samozagłady. Nie ma popędu śmierci, jeśli nie ma aborcji!, ponieważ prawdziwe poronienia można przeboleć, ale aborcji nie ma jak. Tylko w Bogu jest lekarstwo na rozpacz poaborcyjną!

Czyste sumienie na tematy związane z ludzkim życiem oznaczają skuteczną pomoc w profilaktyce chorób demencyjnych. Oczywiście w granicach możliwości genetycznych danego człowieka. Droga popędowa też ma przyjemny smak. Jak landrynki ze sztucznym miodem, jeśli ktoś lubi cukierki w gabinecie krzywych luster, gdzie czasem naprawdę coś wygląda zabawnie, więc nie wychodzi się od razu. Ale „Droga, Prawda i Życie” udostępnia smaki najlepsze (trzeba tylko nauczyć się smakować, a nie czekać aż napełni się żołądek, gdyż smak jest w smakowaniu, a nie w napiętych ścianach brzucha [napięte ściany brzucha nie smakują, ale cieszą; jednak tylko tych, którzy doświadczyli w życiu przejmującego odczucia głodu]), a ryzyko nie zagraża zbawieniu (uwolnieniu od zła, czyli od kłamstw, od zniewoleń, od różnego typu paraliży itd.), tylko jest ryzykiem cierpienia wynikającego z ludzkiej kondycji i prześladowań, co nie musi się wydarzyć każdemu na ogromną skalę, ale zwykle (w czasach pokoju) dzieje się w jakichś małych ilościach i nie czyni uszczerbku ludzkiej godności.

Jeśli chodzi o nas, katolików, nie jest prawdą, że jesteśmy seksualnie zahamowani, a nasza religia jest systemem kontrolującym nasze popędy. Gdybyśmy nie akceptowali ludzkiej natury, bluźnilibyśmy (twierdzilibyśmy, że Pan Bóg czyniąc człowieka, uczynił go źle), więc na pewno nie mamy tego typu problemów, choć czasem się to zdarza, gdyż co jakiś czas zdarza się w każdym środowisku, że ktoś ma tego typu kłopoty. Natomiast najbardziej cenimy właśnie otrzymaną łaskę wiary, więc pewne oferty świata rozpoznajemy jako ewidentne pokusy, gdyż dostrzegamy duże ryzyko, że mogą nas doprowadzić do zawinionego zwątpienia, jeśli skorzystamy, a nam zależy na tym, żeby naszą własną wiarę utrzymać w jak najlepszej formie. Inne oferty tegoż świata z kolei zagrażają naszej czystości stanowej; ale jeśli tylko pojawia się coś, co nie zagraża, zwykle z tego korzystamy. Kwestia więc osobistych hierarchii wartości w ramach naszych osobowości, a nie „ciągłe i bez powodu obrażanie się”, nas cechuje. A oprócz tego, każdy z nas popełnia czasem jakiś grzech (zwykle lekki, ale czasem ciężki), gdyż po prostu nie każdemu udaje się dotrzymywać 24 godziny na dobę wymaganych duchowych standardów. Ale wtedy korzystamy z sakramentu pokuty i pojednania, czyli wybieramy się do spowiedzi usznej, przyjmujemy przebaczenie do Pana Jezusa, zadośćuczyniamy i... żyjemy dalej. Następnie wierność bardzo nam smakuje, tzn. chcemy ją w życiu praktykować, a nie musimy, gdyż inaczej mielibyśmy grzech przeciw czystości.

24 września 2023 r., niedziela

Przed wyborami 2023 kilka spostrzeżeń o tzw. pojedynczym głosie przechodnim

To, co chciałam na ten temat dziś powiedzieć, mieści się na obrazku poniżej. Żeby go dobrze zrozumieć, trzeba zajrzeć do Wikipedii.

o pojedynczym głosie przechodnim

19 września 2023 r., w Kościele Katolickim: wspomnienie św. Januarego

Jak rozpoznać coś normalnego w rzeczach nieoczywistych i bardzo trudnych?

Ciemność w samo południe: może będzie burza. Choć ciemność w samo południe nie jest normalna, wiedząc, że będzie burza, nie mamy żadnych problemów z uznaniem takiego czegoś za zjawisko normalne. Teraz przykład dużo trudniejszy: ewolucja społeczna w dziejach ludzkości normalnie przebiega tak: z wielu plemion część okazuje się państwotwórcza. Te plemiona z czasem ewoluują w państwa, które stają się protektorem plemion bez tej zdolności. Pojawiają się więc, oprócz ludzi, którzy z plemienia lub z plemion stali się narodem i wytworzyli państwo, grupy etniczne wewnątrz tego państwa. Aktualnie dobrze to widać. Ale poszliśmy już dalej: myślenie plemienne na dużą skalę stało się oczywistym społecznym regresem (tworzy subkultury), a myślenie obywatelskie stało się oczywistą normą społeczną (tworzy kulturę). Pojawia się jednak też inne jeszcze ryzyko: ciekawsze wydaje się nabywanie umiejętności odgadywania kto jest z jakiej grupy etnicznej, zamiast kto jest z jakiego państwa. Ryzyko przeminie, jeśli wróci myślenie to, które nabywa się tak naprawdę w czasie studiów, zwykle w młodości: 'jaka ciekawa uroda!', 'jaki oryginalny krój oczu!', 'jakie niezwykłe proporcje twarzy' itp. Ta pani jest Francuzką, a ta Włoszką, a ten pan Hiszpanem itd. Żeby jednak ta norma, naprawdę bardzo dobra, wróciła i już została, potrzebne jest polubienie umiaru, i do tego jeszcze wyczucie sytuacji. Nie uda się to w społeczeństwach w typie multi-kulti. Tak naprawdę niewiele trzeba pomóc tej sprawie, gdyż to się dzieje samo, siłą ewolucji społeczeństw: jedni chcą być tu, a drudzy gdzieś indziej. Przyjeżdżają, mieszkają kilka lat, a potem albo zostają, albo wracają, lub też jadą dalej. Normalnością w tych wypadkach jest w miarę łatwa możliwość rozpoznania w kilku typach urody urody danego narodu, a nie w jednym. Taka normalność na dodatek otwiera drzwi sztuce: już nie maluję wyjątkowo ciekawej urody plemiennej, wszystko jedno czy to mężczyzna, czy kobieta, ale maluję przepiękną kobietę, albo niezwykle przystojnego mężczyznę, jeśli ludzie z tego plemienia postanowili być obywatelami danego państwa. Niektórzy zawsze pozostaną cudzoziemcami ze względu na urodę ekstremalnie egzotyczną. Ekstremalnie egzotyczną urodę może mieć każdy ze względu na wrażenie jakie zrobi na tubylcach, jeśli dobrze poszuka miejsca do zamieszkania z „profilowaniem” akurat na tę cechę.

14 września 2023 r., w Kościele Katolickim: święto Podwyższenia Krzyża Świętego

Wyraźna siła świata

Siły, które sprawiają, że poznajemy kosmos mogą się brać z atawistycznej potrzeby uciekania po przerwaniu wielu ciąż na przestrzeni wielu już lat, jak również z innych lęków (słusznych i z fobii), ale mówi się o nich: naturalna ciekawość świata. Podczas gdy prawdziwa naturalna ciekawość świata nie jest ekspansywna. Istnieje pewna zależność w siłach świata, która przy zaangażowaniu dobrej woli wielu ludzi może pomóc zrozumieć występujące w świecie zjawiska między ludźmi na poziomie cywilizacyjnym i kulturowym: gdzieś czegoś brak, od którego to braku wielu ludzi ucieka, tworzy się ubytek, a następnie zafałszowanie prawdy.

Mam przykład: jeśli naturalna relacja cywilizacji z cywilizacją jest relacją wzajemnego naturalnego szacunku, to dlaczego tego wyraźnie nie widać? (Założyłam istnienie w świecie "tylko" trzech cywilizacji: żydowskiej, chrześcijańskiej, konfucjańskiej, ale wielu różnych, także bardzo podobnych do cywilizacji, kultur; następnie założyłam, że cechą charakterystyczną relacji międzycywilizacyjnych jest naturalny wzajemny szacunek, który tworzy wzajemny podziw i uznanie, podczas gdy cechą charakterystyczną relacji międzykulturowych jest naturalne konkurowanie i konieczność obustronnego [lub wielostronnego] trudzenia się, żeby wypracować relacje wzajemnego szacunku i zrozumienia czy porozumienia). Otóż właśnie przez ten wytworzony uciekaniem jakiś czegoś brak. Co jest aktualnie najbardziej podejrzane o uciekanie? Czy schizofrenicy? Nie, ci już nie. Problemem największym są teraz ci, którzy doświadczyli różnych ukrytych form przemocy, po czym sprawcy tych przemocy nadal zmuszeni są, przez życiowe okoliczności, patrzeć na swoje ofiary. Uciekają oczywiście sprawcy. Co ten lęk podkopuje już wiadomo: nie ma sił, żeby w relacjach międzycywilizacyjnych okazywać sobie wzajemny szacunek w ilości, który pozwoli łatwo zauważyć, że te a te relacje to na pewno relacje międzycywilizacyjne. Wydają się więc przez to międzykulturowe. To zafałszowanie tworzy duże problemy, a nie małe. Dlatego, że jeśli międzykulturowe, to o coś toczy się rywalizacja. Pomaga te problemy przezwyciężyć Krzyż Chrystusowy, także na poziomie ogólnoludzkim (nie trzeba być katolikiem, żeby przemyśleć wydarzenie historyczne męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa): Jako ludzkość patrzymy na Ukrzyżowanego jako na własną winę, ale właśnie nie uciekamy (większość nie ucieka). Tym samym uczymy się, dosłownie przez zaniechanie uciekania, nie uciekać od dużo mniej strasznych wydarzeń. Co po czasie trudu i różnorodnych cierpień (np. z powodu początkowo większych trudności w zrozumieniu co rozmówca ma na myśli) przynosi naprawdę dobre owoce.

30 sierpnia 2023 r.

Kolejny rok w 'Szkole bycia pro-vie' będzie spojrzeniem na sprawy związane z ratowaniem naszej Planety

Papież pisze 2-gą część encykliki LAUDATO'SI, dlatego myślę, że to dobry moment, aby zająć się małą pracą nad sobą w związku z rzeczywistą koniecznością ratowania naszej Planety. Choć jeszcze przed nami miesiąc wakacji, zachęcam do zastanowienia się już teraz co możemy zmienić w nas, żeby jeszcze wyraźniej włączyć się w to globalne dzieło wielu ludzi dobrej woli.

18 sierpnia 2023 r.

Prosta nauka wzięta z... komputerów

Otóż, komputery są pro-life. Dlaczego? Ktoś pewnie zapyta. Dlatego, odpowiem, że wystarczy jeśli braknie jednego znaku, a cała koncepcja jakiegoś misternie opracowywanego programu w ogóle nie działa. Tak samo świat, jeśli choć jednego człowieka nie ma, który na pewno miał być, to misterna koncepcja całości świata też nie działa, ale z jednym wyjątkiem: jeśli znów naprawdę ktoś się nawróci, Pan Bóg ma dla świata nową protezę. Takie nawrócenie może być bardzo proste: nie obwiniam Pana Boga za zło, które się dzieje w świecie i trwam w tym postanowieniu. Wiem, że ktoś powie, że Pan Bóg nas nie potrzebuje, gdyż jest Wszechmogący. Ale jest nami żywo zainteresowany. Upodobał Sobie.

10 sierpnia 2023 r.

Dlaczego z magii trzeba się nawracać?

Wielu ludzi, zwłaszcza młodych i bardzo młodych, bawi się w magię, ale to jest naprawdę złe. Nie w tym sensie, że tak się umówiliśmy i ustaliliśmy taką normę społeczną, że tego unikamy, ale w tym, że owocuje to jakąś gdzieś tragedią i to zwykle nigdy nie odrazu, tylko po wielu latach. Można wyróżnić co najmniej trzy bardzo poważne niebezpieczeństwa: 1. myśli samobójcze, 2. dar jasnowidztwa, 3. fałszywe choroby i uzdrowienia. Myśli samobójczych należy się strzec zawsze, nie wolno się z nimi mocować, ale trzeba ich unikać! Tylko wtedy wygasza się to ryzyko. Dar jasnowidztwa wpuszcza w potok innych życiowych wydarzeń, niż te, które dają szansę na życiowe powodzenie, na jakiś, choćby mały, sukces w życiu osobistym, czy zawodowym. Trzecie nieszczęście nie wymaga wyjaśnień, gdyż wiadomo o co chodzi. Ale w sumie chodzi o to, że te niebezpieczeństwa zamykają dostęp do prawdy, a to nie tylko sprawia, że jacyś ludzie utykają w bardzo poważnych błędach, ale podejmują przez to złe decyzje. Tak długo jak są to ludzie dobrej woli, jak tylko ktoś zdąży ich ostrzec, natychmiast te zabawy porzucają, co jest niezbędne, żeby zdążyć uciec przed lawiną różnych nieszczęść. To jest pokojotwórcze nawrócenie na poziomie ogólnoludzkim: porzucić magię, każdą, więc też tę marketingową, żeby zatrzymać wojnę. Takie małe cząstki pokoju może więc tworzyć prawie każdy: znaleźć prawdę i jej bronić porzucając kłamstwa, fałsz i mamidła. Trzeba stać przy życiu ludzkim od poczęcia do naturalnej śmierci, gdyż to jest rzecz pierwsza właśnie w takim nawróceniu dostępnym dosłownie wszystkim ludziom dobrej woli. Nie natychmiast uda się wszystko naprawić, ale na pewno natychmiast można się zatrzymać i uczciwie pomyśleć, trzeba na pewno da się unikać, czego na pewno nie można robić, a w co wcale nie wolno wierzyć. Jak wcale, tzn. że nie wolno nawet dla zabawy.

26 czerwca 2023 r.

Dobrych wakacji!

7 czerwca 2023 r.

Wspomnienie nawrócenia starożytnych Rzymian

Prawo do nawrócenia, które zamieściłam na jednym ze szczebli drabiny III, mówi o tym (m. in.), że dopóki ludzie żyją, dopóty mogą się nawrócić, czyli opowiedzieć do stronie obiektywnie większego dobra, a porzucić zło, nawet jeśli sami je czynili. Najprostszym przykładem człowieka, który skorzystał z tego godnościowego prawa jest św. Paweł Apostoł, który jak wiemy z prześladowcy chrześcijan (skazał na śmierć za wiarę św. Szczepana) stał się Apostołem pogan, ale także starożytni Rzymianie. „Rzym w V wieku, opuszczony przez cesarzy i zagrożony przez barbarzyńców, zaczynał występować w nowej roli. W tych apokaliptycznych czasach, które przeżywał, jedyną pewną ostoją i oparciem pozostał dla niego Kościół. Chwałę zaś zaczęła przynosić miastu obecność w nim szczególnie czczonego w świecie chrześcijańskim biskupa. W psychice ówczesnych Rzymian zaczęła następować swoista ewolucja, w wyniku, której wiele elementów władzy cesarskiej przeniesiono na osobę papieża. Odtąd zarządzenia biskupa Rzymu dotyczące organizacji codziennego życia nikogo nie dziwiły. Co więcej, ludność zachęcała nawet do nich, widząc w papieżu przewodnika i opiekuna we wszystkich dziedzinach. Przyjęcie chrześcijaństwa prawie przez wszystkich mieszkańców i postępy osiągane przez papieży sprawiały, że Rzym stał się «miastem Bożym», z państwowej zaczynał był prawdziwą stolicą religijną. Ilustracją tej przemiany może być fakt, że w 452 roku w misji dyplomatycznej do Attyli towarzyszył jeszcze Leonowi konsul Awienus i prefekt Trygetius. W trzy lata później papież był już jedyną władzą w Rzymie, która mogła otrzymać od Genzeryka ustępstwo, że nie wyda miasta na rzeź i spalenie” (ks. Kazimierz Panuś, Święty Leon Wielki, Kraków 2005, s.27–28). Na tych dwóch przykładach widać wyraźnie, że wraz z prawdziwym nawróceniem przybywa nawróconym jakiegoś dobra (np. godnościowego, czy materialnego). Właśnie godnościowe prawo do nawrócenia pozwala mieć pewność, że nikt nie jest winny czasom, w których się urodził i nie ma przegranych pokoleń, jeśli ludzie korzystają z tego prawa.

16 maja 2023 r.

Obrona godności artystów malarzy

Problem do rozwiązania istnieje naprawdę i niszczy artystów malarzy dosłownie masowo, ale można tę destrukcję powstrzymać przez ujawnienie co i jak się dzieje (twórczość artystów malarzy, w zależności od ilości wykształcenia, jest twórczością amatorską lub profesjonalną). Po pierwsze trzeba pamiętać, że prawdziwe malarstwo jest owocem w mniejszym lub większym stopniu wykształconego talentu, a nie wykwitem charakteru, albo jeszcze gorzej, „emanacją wyobraźni”. Po drugie: jeśli artysta malarz malując wedutę nie namaluje wszystkich kominów i okien nie można twierdzić, że widać przez to jego problemy z psychiką; co najwyżej, że nie tworzy jak już kiedyś tworzył np. Canaletto, gdyż jest to wyraźnie coś innego. Po trzecie: próby odgadnięcia cech charakteru artysty malarza na podstawie jego obrazów są wróżeniem z fusów, a nie odnajdywaniem prawdy o ludzkiej psychice. Po czwarte: to artysta malarz kontroluje sytuację na swoich obrazach, a nie ludzie, którzy próbują go zastraszyć, np. mówieniem, że jak nie namaluje okien i kominów na swoich namalowanych domach, to zostanie jednak posądzony o obłęd, który nie przejawia się tak mocno tylko dlatego, że maluje, „ale właśnie widać to na jego pracach”. Po piąte nawet: podłością jest też mówienie lub sugerowanie: „Ależ mówimy przecież tylko o tobie, a nie o prof. (...), czy o prof. (...), czy też o prof. (...), więc dopiero jak będziesz znaczyła przynajmniej tyle co twoi ulubieni Profesorowie, twoje budynki bez kominów uznamy za nie świadczące o twoich problemach psychicznych”. Ależ nie można też powiedzieć tego: „Dlaczego malujesz tak szczegółowo? Boisz się, że ktoś cię uzna za obłąkaną?”. Jeszcze inni próbują twierdzić, że to „nic wielkiego, tylko uporządkowany przymus”.

Czy odbieram chleb psychiatrom, psychologom i psychoterapeutom? Na pewno nie. Problem bowiem jest gdzie indziej. Nazwać go można następująco: baśnie Andersena w życiu codziennym. Ale także jakaś inna forma przemocy się przedostała, która przejawia się na... dużych i mniejszych kiermaszach odpustowych. Coś kiedyś było, już tego teraz nie ma. To, co można nabyć aktualnie nie jest ani ładne, ani ekologiczne, ani nawet naturalne, pozostało tylko słodkie, ale za to pośród „wszystkiego z plastiku”. Brakuje: piłeczek trocinowych zrobionych z kolorowego, ozdobnego staniolu i celofanu, dekoracyjnych (nawet ręcznie malowanych) drewnianych (albo z masy papierowej) jo-jo, innych drobnych drewnianych zabawek, brakuje też zabawek z wypalanej gliny, nawet nie ma już niedrogiej dziecięcej biżuterii do zabawy na kilka dni, maskotek nie ma (małych i dużych) z bawełny i lnu, a dla rodziców i innych dorosłych... strzelnic z ciekawymi fantami dla dzieci i dla tych dorosłych, np. za 8 na 10 strzałów z wiatrówki w szklaną rurkę kawa, albo lampka wina. Pozostały tylko ozdobne, lukrowane z napisami pierniki, cukierki z cukru. A różne gry losowe, gdzie każdy los wygrywa? Albo w maju: prawdziwe bukiety stokrotek i konwalii (dla żon od mężów) itd. Dlaczego tego nie ma? Przecież nie ma najmniejszego powodu, żeby tego nie było.

6 maja 2023 r., 1-sza sobota miesiąca

Obrona wczesnego wieku przystępowania do 1-szej Komunii św.

Chciałabym dziś zwrócić uwagę na problem, który istnieje rzeczywiście, ale jest błędnie rozpoznawany, a przejawia się wątpliwościami osób dorosłych co do słuszności dopuszczania do pierwszej spowiedzi i 1-szej Komunii św. dzieci w wieku 7–8-miu lat. Otóż problemem jest coś innego, niż taki wiek dziecka. Problemem może być tylko i wyłącznie sytuacja, która zdarza się w naszych czasach na szczęście rzadko, a która polega na przygotowaniu dziecka do tego religijnego wydarzenia w sposób skutkujący tym, że takie małe dziecko, we własnym sumieniu, dochodzi do wniosku, że na pewno popełniło grzech ciężki. Otóż na pewno dziecko nie może dojść do takiego wniosku, gdyż nie może dziecko naturalnie niedojrzałe (ze względu na swój wiek) popełnić takiego grzechu (grzechy ciężkie popełniają tylko ludzie dorośli). Gdyby tak uznało, oznaczałoby to, że zostało źle przygotowane do 1-szej komunii św., przez wpędzenie je w fałszywe poczucie winy, czyli że zmuszono je do dźwigania ciężkiego i za dużego krzyża na jego dziecięcych barkach, podczas gdy ma się ucieszyć złotym lub srebrnym pamiątkowym krzyżykiem na łańcuszku na szyję. Inny zarzut dotyczy braku wystarczającej sprawności posługiwania się rozumem u dzieci w tym wieku, żeby pojąć w czym uczestniczą. Ale przecież mają pojąć, że to jest wydarzenie nadprzyrodzone, a Pan Bóg jest tajemnicą, i dla dzieci, i dla dorosłych; Pan Bóg jest nie do ogarnięcia przez ludzki rozum (ale łatwiej jest pojąć niektóre Boże tajemnice, jeśli się ciężko nie grzeszy, istnieje bowiem takie godnościowe zróżnicowanie w dostępie do Bożych tajemnic [warto przy okazji zauważyć, że w ostatnich latach pojawiła się czyniąca szkody językowa niechlujność, która sprawia, że pojęcie uwielbienia ściera się dosłownie na byle czym, podczas gdy jest to jedyne pojęcie, którym dysponujemy dla wyrażenia największej czci jaką człowiek może oddać Bogu; jest to pojęcie należne tylko Bogu, które — dobrze wyrażone — pomaga zadośćuczynić wiele osobistych grzechów bałwochwalstwa, a także pomaga zadośćuczyniać Bogu w modlitwie stawienniczej; naprawdę nie mamy nic więcej, na dodatek zwykle mówimy {przykładowo: uwielbiam Cię Trójjedyny Boże} w tzw. oschłościach, co owocuje natychmiast: doskonale uczy nas pokory i osadza nas w zwykłych realiach życia, być może chroni przed depresją]).

Zgoda osób dorosłych na wczesną 1-szą komunię św. ich dzieci mówi tym dzieciom, że są już intelektualnie wystarczająco dobrze uformowane i przygotowane do wydarzenia spotkania z Panem Jezusem Eucharystycznym, co m. in. pozwala im łatwo zasymilować (psychicznie i umysłowo) ich własne przejście do grupy dzieci starszych. Wczesny wiek dla takiego religijnego wydarzenia chroni dzieciństwo tych dzieci; przez to właśnie, że nie dochodzą do wniosku o popełnieniu przez nie grzechu ciężkiego. Właśnie wczesny wiek przystępowania do 1-szej Komunii św. ułatwia potem w całym dalszym życiu wierzyć w Boże przebaczenie, które dotyczy zarówno grzechów lekkich, jak i ciężkich, gdyby się komuś zdarzyło popełnić. Jeśli takie osoby zaczęły cierpieć na depresję, nie minie im to nieszczęście tak długo, jak gługo nie zdołają się dowiedzieć jakiejś większej ilości prawdy o nich samych.

Dziecko skrzywdzone przez księdza przygotowującego je do 1-szej spowiedzi i 1-szej Komunii św. w sposób, który sprawił, że uznało siebie za ciężkiego grzesznika, choć miało tylko 7 lub 8 lat, jeśli miało w przyszłych latach rozeznać powołanie do życia konsekrowanego, nie rozpozna naprzyrodzonych znaków świadczących o powołaniu, a jego życie dorosłe ułoży się tylko mniej więcej dobrze, nigdy bardzo dobrze. Jako człowiek dorosły będzie z życia zadowolone, a Bogu wdzięczne za dobre życie, gdyż to się Panu Bogu należy. Wcześniej, będąc dzieckiem starszym, nie zdoła się poskarżyć dorosłym na przemoc tzw. rówieśniczą, która też się czasem zdarza, co dołoży takiemu młodemu człowiekowi wycofania i jeszcze bardziej uniemożliwi rozpoznanie prawdy o jego życiowych, przyszłych drogach, które miał odnaleźć. Ale czasem (nie tak całkiem rzadko), już w dorosłym życiu, takim ludziom nie układa się wcale, gdyż trafiają na następne grzechy ciężkie innych ludzi, a bywa, że same błądzą (mogą trafić na... oszusta matrymonialnego, albo na ludzi innych kultur, którymi się zafascynują, albo, np. z powodu nieprzewidzianej wcale bezpłodności w małżeństwie, mogą się załamać słysząc nachalne namowy na poczęcie metodą in vitro, mogą zostać porzuceni, zdradzeni itd.). Te osoby nie są gorliwe religijnie, raczej pogodzone, oswojone ze światem i w świecie lubiane. Postrzegane są jako trochę smutniejsze, niż wszyscy inni, ale za to zawsze bardzo OK. Wtedy może pomóc takim osobom dobra psychoterapia, choć nie bez ryzyka doznania kolejnej krzywdy z powodu braku światła na temat natury problemu. Warto też pamiętać, że depresja nie jest tzw. nocą ciemną.

27 kwietnia 2023 r., rocznica kanonizacji św. Jana Pawła II-go, a także 3 maja 2023 r., NMP Królowej Polski

Przygotowałam dla Państwa notatkę rysunkową, która przedstawia fragment duchowej tkanki Kościoła. Może to się przyda do nowych rozważań religijnych, albo... dla pokoju:

Na rocznicę kanonizacji św. Jana Pawła II-go, rys. RK

26 kwietnia 2023 r.

Na tropach prawdy o tym jak być pro-life

Co jest metą w zawodach pro-life? Jeżeli prawda, to jeszcze dokładnie nie wiadomo co konkretnie, gdyż nie wszystkie aspekty ochrony ludzkiego życia i ludzkiej godności zostały już w pełni zbadane i udowodnione. Rzecz dotyczy na pewno takich wątpliwości: 1. zakresu podwójnego znaczenia pojęcia aborcji (czy pojęcie to, użyte prawnie, oznacza każdy czyn skutkujący przerwaniem ciąży, czy czyn świadomy i dobrowolny zmierzający do przerwania ciąży i tym skutkujący), 2. jakie konkretne oddziaływanie skutkuje rzeczywistym zmniejszeniem ilości przerywanych ciąż?, 3. jak uwzględnić w używanym zakresie pojęć i przepisów przypadki, w których doszło do przerwania ciąży, ale nie doszło do aborcji?, 4. które to są przypadki?, czy następnie: 5. jeśli kobieta została zgwałcona, a następnie życzy sobie przerwania ciąży w ten sposób poczętego nowego ludzkiego istnienia, można domniemywać w formie przepisu w ustawie, że na pewno zachorowała afektywnie (po gwałcie ma reakcję schizofreniczną, gdyż atakuje nie agresora, ale niewinnego i bezbronnego nienarodzonego; niekoniecznie po to, żeby odreagować, ale czasem po to, żeby uniknąć przyszłych kontaktów z agresorem, czyli z powodu ciężkiej bojaźni przed agresorem, a zdrową jest ta, która ciążę donosi, nawet jeśli dziecko następnie przekaże do adopcji), co może wymaga interwencji psychoterapeutycznej, albo jest niemożliwe do wyleczenia w czasie trwania ciąży; jaka jest na ten temat prawda?; 5. podobnie poczęcie kazirodcze, co się dzieje z kobietą wtedy? Czy istnieje możliwość, żeby kobieta po tego typu okropności zachowała zdrowie psychiczne?, a jeśli nie, na jak długo pozostaje w obłędzie po przestępstwie na niej dokonanym? Czy ten obłęd cofa się zawsze w podobnym czasie, czy za każdym razem w różnym?; następnie: 6. sprawa osoby, która zabieg musi wykonać: jeśli musi z powodu ustawy, czy popełnia aborcję, czy raczej ma reakcję afektywną w formie przymusu, gdyż za pierwszym razem cierpi na brak możliwości rozpoznania prawdy we własnym umyśle i sparaliżowane sumienie, a za drugim na natręctwo, gdyż musi wykonać zabieg z powodu przymusu prawnego?

Takich „dróżek” do prawdy o tym jak być na tak dla ludzkiego życia, o byciu pro-life, można podać więcej. Potrzeba dowodów! Gdyż nie chodzi o to, żeby wypracować umowę społeczną na ten temat, ale żeby udowodnić, żeby nie było wątpliwości co do tego jak jest naprawdę. Moralnie wiadomo jak ma być: w moralności katolickiej nie wolno popełnić aborcji wcale, ale istnieją okoliczności, które moralność katolicka uwzględnia, kiedy, choć doszło do przerwania ciąży, nie doszło do aborcji. Czy można je uwzględniać w przepisach prawa, żeby przepisy okazały się jednoznaczne dla wszystkich?

21 kwietnia 2023 r., Tydzień Miłosierdzia

Naprawdę tak to działa, że najpierw trzeba pomóc nie sobie, ale komukolwiek, albo nawet czemukolwiek poza sobą samym, gdyż dopiero dobry uczynek dla innych uruchamia zdolność zatroszczenia się także o siebie. To jest taka niezbędna sytuacja graniczna, która oddziela egoistów od altruistów, a niektórzy nazywają ją egotyzmem. Co jakiś czas potrzebny jest bodziec, który wyzwoli w nas współczucie dla cudzego nieszczęścia, dla nieszczęścia nie tylko ludzi, ale także zwierząt. Możliwości, żeby się wzruszyć i wyrwać kolejne odrobiny siebie ze jakiejś nierozpoznanej znieczulicy jest naprawdę dużo, np. można obejrzeć krótki film o... kurczakach. Albo kłamstwem, albo błędem jest uważać, że najpierw trzeba pomóc sobie, żeby w ogóle móc pomagać innym. Prawda jest inna: Najpierw pomóż innym, wtedy dopiero znajdziesz siły i pomysł na to, żeby pomóc także sobie. Jeśli masz kilka minut czasu, zobacz też film wyjaśniający tragiczną sytuację kur niosek w chowie klatkowym. Mierząc się z prawdą o cudzym cierpieniu warto pamiętać o własnej wrażliwości. Także osoby dorosłe nie mogą wszystkiego brać na własną klatę. Dorosły Internauto! Ale Ty też się nie lękaj! Chroń siebie przed brutalizmem! Jeśli masz dość po filmie o kurczakach, nie oglądaj już nawet filmu o kurach nioskach, ani niczego więcej w podobnym klimacie. Wybrałam filmy najłagodniejsze.

17 kwietnia 2023 r., Tydzień Miłosierdzia

Chciałabym oczywiście sprostować informację zawartą we wczorajszej mojej notatce (patrz: poniżej): Otóż, Madagaskar nie był polską kolonią, ale jak byłam dzieckiem mówienie o tym, że „na pewno był” pocieszało nas, w pewnym sensie podobnie jak w czasach zaborów pocieszała nas twórczość Jan Matejki. Jak było naprawdę, można przeczytać m. in. w tym serwisie informacyjnym.

16 kwietnia 2023 r., 2-ga niedziela Wielkanocna, Święto Bożego Miłosierdzia

Można, nawet warto, zauważyć, że państwa, które kiedykolwiek w historii były kolonizatorami u siebie są przyjazne obcokrajowcom niejako siłą rzeczy (Hiszpania, Portugalia, Francja, Wielka Brytania). Inaczej sprawa wygląda w państwach, które były koloniami. O tych państwach, jeśli ktoś myśli, żeby do nich emigrować, potrzeba wiedzy na temat jak te kolonie powstawały. Czy były to kolonie opiekuńcze, czy wynikały z podbojów. Jeśli opiekuńcze (jeśli państwa skolonizowane były pod protektoratem), tubylcy albo są bezproblemowo wdzięczni za dar opieki, a kolonizatorzy stają się organiczną częścią swojej byłej kolonii, co widać dobrze w kulturze takiego państwa, albo są bezproblemowo wdzięczny za dar opieki, a teraz próbują stać już (na nowo, albo pierwszy raz w swoim życiu) na własnych nogach. Ciekawie na tym tle jawi się Polska, która była nękana podbojami aż do wieloletniego istnienia pod zaborami, ale która miała też kiedyś swoją kolonię na Madagaskarze, jedyną kolonię. Jeśli jakaś kolonia cieszy się wolnością od kolonizatorów tak bardzo, że to świętuje, trzeba to uwzględnić we własnych życiowych zamiarach i zapytać siebie jak się będzie w kraju swoich marzeń postrzeganym.

15 kwietnia 2023 r., sobota przed świętem Bożego Miłosierdzia

Bardzo zachęcam, żeby wybrać się do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie, przed Cudowny Obraz Pana Jezusa Miłosiernego, a także do przejrzenia dobrej książki o Bożym Miłosierdziu (dobra książka na taki temat musi mieć imprimatur), gdyż jest to temat na książkę właśnie.

25 marca 2023 r., Dzień Świętości Życia

„Oczywiście, że przeciwieństwem cywilizacji śmierci nie może być program nieodpowiedzialnego mnożenia ludności na ziemskim globie. Wskaźnik demograficzny musi być brany pod uwagę. Właściwą drogą do tego jest to, co Kościół nazywa odpowiedzialnym rodzicielstwem. Kościelne poradnie życia małżeńskiego uczą tego właśnie. Odpowiedzialne rodzicielstwo jest postulatem miłości człowieka, jest też postulatem autentycznej miłości małżeńskiej, bo miłość nie może być nieodpowiedzialna. Jej piękno zawiera się właśnie w odpowiedzialności. Kiedy jest odpowiedzialna, jest też prawdziwie wolna”.

Św. Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1995, s. 161.

17 marca 2023 r.

Notatki o inkulturacji

Forma doskonała płaska oraz sferyczna, czyli koło i kula bez wątpienia znalazły swoje miejsce w cywilizacji chrześcijańskiej. Podkreśleń tej doskonałości jest ogromna ilość, ale njawyraźniej można to zobaczyć w tondach z papieskimi portretami w Rzymie, natomiast kule nie tak bardzo się przyjęły, gdyż porwali je magicy. Skojarzenie stało się problematyczne, i to samo w sobie (jeśli coś się kojarzy, uwaga!, może to być pokusa magicznego myślenia). Powstały więc z nich piłki (nożne, do koszykówki, może do ping ponga [ale nie wiem skąd się wziął ten sport] itd.) oraz bile do gry w kule. Św. Maciej, który został Apostołem w drodze losowania, a raczej Pomysłodawca takiego sposobu wyboru, umożliwił inkulturację w cywilizacji chrześcijańskiej kul jako nośników liczb do losowania nagrody. Można pójść dalej w tych notatkach i zauważyć, że doskonała forma płaska dostała się do wyższych sfer, a doskonała forma sferyczna stała się użyteczna. Otóż w kulturach chrześcijańskich nie można uznać, że kula jest profanowana, choć formą użyteczną okazały się różne piłki, które są przecież uderzane, a nawet kopane. Można pójść w tych myślach jeszcze dalej: doskonała wartość sferyczna, czyli kula została włączona w proces rozwoju człowieka w jego najwcześniejszej fazie, gdyż blastula i morula to maleńkie kuleczki. Przez kule i piłki więc mówi do nas sam Pan Bóg: „Jeśli chcesz zrobić krzywdę dopiero co, dwie godziny temu, poczętemu człowiekowi, idź stąd szybko i kop sobie w piłkę, aż wykopiesz z siebie te zapędy, a to nowe istnienie ludzkie natychmiast zostaw w spokoju”.

Jeszcze lepiej widać dużą różnicę jakości, jeśli zauważymy, że właśnie w kole umieszcza się monogram IHS, który oznacza Jezusa Chrystusa, naszego Pana i jedynego Zbawiciela. Następnie istotne jest zauważenie gdzie pojawił się błąd, gdyż właśnie niezamierzone błędy zajmują miejsca puste, które tworzą się po prawdziwym wyrzeczeniu się złego ducha, co każdy człowiek ochrzczony ma na swoim życiowym koncie (jeśli chrzest miał miejsce w okresie niemowlęctwa, wyrzekli się złego, w imieniu nowoochrzczonego, jego rodzice [naturalni, przybrani, chrzestni]). Błąd dotyczy języka: inicjały są albo łacińskie, albo greckie. W chrześcijaństwie zachodnim natomiast nie inkulturujemy znaku jin jang, gdyż oznaczać on może zrównoważenie między dobrem, a złem, co naszym chrześcijańskim kulturom zachodnim jest obce, gdyż my zła się wyrzekamy, my je przezwyciężamy, przynajmniej odsuwany dalej od siebie, żeby nam nie zagrażało. Być może nadaje się on do inkulturacji w kulturach azjatyckich, gdyż Azjaci myślą inaczej. My, choć rozumiemy te możliwe inne interpretacje tego znaku, nie przyjmujemy ich (nawet po to, żeby nie być chciwym, albo po to, żeby uniknąć zmieszania wszystkiego z wszystkim, ale najbardziej dlatego, że byłoby to kuszeniem Boga, żeby okazał Swoją moc, a to bardzo ciężki grzech wystawiania samego Boga na próbę), ale one nie są częścią naszej kultury, gdyż w naszej kulturze nie zajmujemy się trzymaniem jakiegoś niebezpieczeństwa blisko nas, żeby potwierdzać lub ćwiczyć własne moce wobec niego, np. nie trzymamy gniazda szerszeni na balkonie, jeśli zostanie zbudowane podczas naszej nieobecności, widząc w tej niespodziance zaproszenie na lekcję zachowywania czujności, tylko wzywamy specjalistów, żeby je usunęli. Bardzo dobrze widać te kulturowe i cywilizacyjne różnice na jednym ze znaków Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu, który jest podobny do znaku jin jang, ale niesie zupełnie inne komunikaty i możliwości interpretacyjne; mówi o przezwyciężaniu i rzeczywistym przezwyciężeniu konkretnego zła. Widać wyraźnie, że jest częścią cywilizacji chrześcijańskiej, gdyż jest to znak otwarty, niejako z udrożnioną drogą ucieczki dla ofiar przemocy w pracy, na dodatek przez ludzi dobrej woli. Tych, którym zależy, żeby takiej przemocy więcej już nie było (czarne koło można zinterpetować jako znak głowy człowieka, a opływową formę czerni, jako jego sylwetę z podniesioną ręką, który tym sposobem komunikuje: STOP przemocy!). Inkulturacja jest skutkiem rozeznawania, czy coś z kultur pierwotnych, albo tych, które dopiero co usłyszały kerygmat i chciałyby przyjąć chrześcijaństwo, na pewno można uznać za dobro, a w związku z tym można w cywilizacji chrześcijańskiej zachować lub rozwijać.

12 marca 2023 r., niedziela

Pośrednie metody regulacji poczęć

Poczęcia istnień ludzkich można regulować bezpośrednio (tego uczy m. in. naprotechologia), a także pośrednio. Druga metoda ze swej natury nie jest oczywista. Najwyraźniej przejawia się w ustawowej walce z przeklinaniem (rzeczywiście jest to czyn karalny, a nie tylko oburzający ludzkie obyczaje). Regulacja poczęć w tym wypadku polega na tym, że w niektórych związkach nie dochodzi (lub dochodzi dużo rzadziej) do poczęć niechcianych, nierozważnych i lękowych, gdyż małżonkowie nie mają tego typu traumy na swoim koncie. Dotyczy to zarówno mężczyzn, którzy przeklinając (lub — jak bierni palacze — milcząco wysłuchując „kolegów”) blokują swoją potencję, którą następnie próbują odblokować w relacjach rzekomo dla nich bez większego znaczenia do czego namówili własne żony (w małżeństwie: seks dla rozrywki); jak i kobiet, które z kolei cierpią (mając taką traumę) jakby zostały potraktowane duchowym paralizatorem, co nie utrudnia im różnych karier, ani nawet zdolności do uczuć wyższych, ale mocno utrudnia im obronę własną w chwili gdy nie chcą współżycia, a jak wiadomo każdy człowiek ma prawo odmówić czasem współżycia w małżeństwie (tak, jak każdy ma prawo do samotności, nawet w małżeństwie [choć istnieje wyjątek: związek symbiotyczny, ale to zwykle jest uzgadniane wcześniej {okazuje się w okresie narzeczeństwa, czy jest wzajemne pragnienie i zgoda, żeby tak żyć, że jedno bez drugiego nie chce być dosłownie ani chwilki}]), gdyż jest żywy i raz się czuje lepiej, raz gorzej, w zależności od okoliczności (zdrowotnych, psychicznych, duchowych i społecznych). Na dodatek właśnie w sytuacjach trudnych do rozpoznania, czyli w udanym małżeństwie. Godzą się więc na wszystko, zamiast czasem mówić, że nie: „dziś nie, albo w tym tygodniu nie, choć oprócz tego zazwyczaj tak”.

Także więc w taki właśnie sposób, z pomocą pośrednich metod regulacji poczęć, zwiększa się ilość istnień ludzkich wcale niepoczętych; niepoczęte dziecko na pewno nie będzie ofiarą aborcji. Warto zauważyć, że ta pośrednia metoda regulacji poczęć jest na dodatek godziwa. Dosłownie jak pisemna i dotrzymywana abstynencja od alkoholu: trzeźwa do bólu żona i trzeźwy do bólu mąż nie spłodzą niechcianego maleństwa. Co jednak zrobić, jeśli pojawiła się taka trauma, albo łatwo ją domniemać? Jak wyeliminować ryzyko, lub nawet już skutek, takiej traumy, tego typu natręctwa? Można poradzić sobie co najmniej na dwa sposoby: można się zgłosić z tego powodu na psychoterapię, ale można też — z przeproszeniem — „wypstrykać” tę brutalność jakimś ciężkim sportem lub jakąś ciężką pracą, np. bardzo męczącym hobby. Może się pojawić skutek uboczny takiego sposobu dbania o dobrą życiową formę: kto idzie na psychoterapię, może zostać uznany za chorego psychicznie (często oszczerczo, gdyż z powodu plotki), natomiast kto „zażywa” ciężkich sportów za byłego agresora (też przez plotkę). Niebezpieczeństwo jest prawdziwe, warto więc zbudować listę zdarzeń zupełnie niezawinionych: sąsiad w naszym dzieciństwie bił swoje dzieci, w naszym wieku!, a te darły się tak bardzo, że nie da się zapomnieć nawet po 20-tu latach i przy założeniu, że dzieci te były pewnie wyjątkowo histeryczne. Sąsiadka miała permanentny makijaż oczu, już wtedy, gdy byliśmy jeszcze początkującymi nastolatkami. Atawistyczny lęk przechodził nam po plecach kilka razy w tygodniu, gdy widzieliśmy ją przy warzywniaku. Nie wspominając o starszej pani z... pląsawicą itd.

2 i 3 marca 2023 r.

Różne aspekty niesienia pomocy sakramentalnej i niesakramentalnej miłości małżeńskiej

Temat trudnych związków ze względu na złożoną przysięgę małżeńską z pewnością należy do zagadnień godnościowych. Zaskakująco przychodzi z pomocą w tych kwestiach jeden z księży biskupów w Czechach, proponując Trwały Akt Miłosierdzia. Pomijając aspekt prawa Kościelnego, gdyż się w tym nie orientuję aż tak dokładnie, chciałabym odnieść się do tego pomysłu i zauważyć, że 5 lat od rozwodu to za mało, żeby uzyskać pewność, że już nigdy nie dojdzie do pojednania małżonków sakramentalnych. Wiem o przypadkach takich pojednań. One się zdarzają naprawdę. Potrzeba więc na to co najmniej 20 lat i rzeczywistego braku możliwości starania się o stwierdzenie ważności sakramentu małżeństwa, a także rozmowy z małżonkiem porzuconym i zdradzonym (w Kościele na pewno brakuje duszpasterstwa małżonków porzuconych i zdradzonych). Potrzeba ustaleń jakie jest przekonanie co do ważności złożonej przysięgi małżeńskiej obu stron, a nie tylko tej, która żyje w związku niesakramentalnym, bo może żyje w tego typu związku i równocześnie małżonka sakramentalnego bardzo krzywdzi.

Osobiście uważam, że w naszych czasach jest do zrobienia wiele w sprawach dużo mniej medialnych, gdzie bez wątpienia dzieje się ludzka krzywda: Okolicznościowym Aktem Miłosierdzia powinna być udzielana rutynowo Komunia św. w szpitalach pacjentom w ciężkich stanach, jeśli chorzy żyjący w związkach niesakramentalnych sami poproszą o sakrament namaszczenia chorych z ciężkiej bojaźni przed śmiercią. Istnieje bowiem możliwość domniemywania pragnienia pełnego pojednania z Panem Bogiem, choć w warunkach braku takiej możliwości w przejawach zewnętrznych, np. z powodu podeszłego wieku i chorób wymagających specjalistycznej opieki, np. w jakiegoś rodzaju demencji, albo z powodu braku możliwości finansowych przy agresywnych roszczeniach osoby ze związku niesakramentalnego, a czasem nawet z powodu szantażu. Istnieje też możliwość w takich okolicznościach rutynowego domniemywania jakiegoś rodzaju przemocy w związku niesakramentalnym, jeśli strona, która odeszła nigdy nie prosiła o zbadanie ważności sakramentu małżeństwa, wiedząc, że może; gdyż często i te związki się nie udają, ale o tym się bardzo rzadko mówi. W Polsce, w 2020 roku, odmówiono Komunii św. pacjentowi z nagłym zatorem w płucach, w wieku 78 lat, który sam poprosił o sakrament namaszczenia chorych, czując, że się kończy, żyjącemu wiele lat w czystości (jak brat z siostrą), rzeczywiście w związku niesakramentalnym. Udzielono mu więc tylko sakramentu namaszczenia chorych mówiąc, że w sytuacji, gdy pacjent (nawet tak ciężko chory) nie chce ze szpitala wrócić do swojej żony sakramentalnej, albo żyć dalej samotnie, przysługuje mu jeszcze tylko wiatyk. To spotkało mojego już śp. Tatę, w czasie pierwszego lockdown'u. Wiem, gdyż sama prosiłam księdza, więc mnie odmówił takiej nadprzyrodzonej pomocy dla mojego Taty. Czy ksiądz zdążył z wiatykiem? Nie, gdyż Tata zmarł nagle, dwa lata później. W czasie, gdy pakował się z nowym skierowaniem do szpitala.

27 lutego 2023 r.

Mięso? Jeść, czy nie jeść, oto jest pytanie...

Pochwałę wolności osobistej co do sposobów odżywiania można znaleźć na kartach Nowego Testamentu. W parafrazie brzmi to tak: jeden na chwałę Bożą je mięso, a drugi na chwałę Bożą nie je mięsa. Dlaczego więc ludzi, którzy korzystają z jej mądrości i akurat nie jedzą mięsa nazywa się teraz marksistami? Dlaczego niektóre małe dzieci zmusza się do jedzenia mięsa, choć one protestują płacząc i wypluwając siłą wkładane im do ust kolejne łyżki mięsnej papki, choć wiadomo, że zjedzą ze smakiem zbilansowane papki warzywne? A czy wiecie, Państwo, jakie niebezpieczeństwa niesie w życiu dorosłym doświadczenie dzieciństwa bycia karmionym na siłę? Zwkłaszcza kobiety mogą nie być w stanie obronić się w porę przed grożącą przemocą na tle seksualnym, co czasem wymaga nawet psychoterapii, żeby to zagrożenie usunąć. Następnie: ludzi interesuje prawda, ogólnodostępna, o tym, czy dany chów zwierząt i ich ubój jest na pewno humanitarny. Nie tylko z przyczyn związanych z osobistą wrażliwością na cierpienia zwierząt rzeźnych, ale też dlatego, że zmienia się chemia zwierzęcia zabijanego w przerażeniu, więc jest to wtedy inne mięso, podobno szkodliwe. Jeśli to będzie udowodnione i możliwe do sprawdzenia przez wątpiących, na pewno część ludzi wróci do jedzenia mięsa raz w tygodniu. Bo przecież absurdem jest zmuszać i promować styl żywienia polegający na jedzeniu mięsa przez wszystkich codziennie, jeśli to nie jest jedyny dostępny pokarm. Mamy jeść mięso ze względu na rolników, żeby mieli z czego żyć? Ależ przecież są co roku do wzięcia dopłaty do działów specjalnych produkcji rolnej, więc można zmienić hodowlany asortyment na jakieś uprawy i też zarobić. Poza tym: starzejące się społeczeństwo, żeby godnie żyć, MUSI ograniczyć spożywanie tłuszczy zwierzęcych ze względu na cholesterol. Tłuszcze zwierzęce to nie tylko tłuszcz na szynce, ale też jajka, sery, śmietany, smalec, cała wieprzowina itd. A czy wiecie, Państwo, że w regule karmelitańskiej istnieje zapis właśnie dotyczący zobowiązania do diety bezmięsnej? Reguła ta pochodzi z czasów średniowiecza!

15 lutego 2023 r.

Jak robić pokój?

Pewnie istnieje kilka, czy nawet kilkanaście takich sposobów (niektóre trzeba dopiero odkryć), ale najważniejszymi wydają się dwa: pielęgnowanie własnej radości życia (żeby po prostu chciało się żyć) w stopniu, który sprawi skutek zatrzymania przerywania ciąż (choćby z litości nad niechcianym przez matkę poczętym) oraz wynajdywanie i wdrażanie metod profilaktyki głodu, przy czym konieczne jest uwzględnienie profilaktyki głodu ukrytego (wynikającego z braku dostatecznej ilości składników odżywczych w organiźmie, a nie z braku kalorii). Jeśli problemem rzeczywistym jest ogromna liczba ludności na świecie (być może barierą, której nie należy przekraczać jest 7 mld), a w związku z tym obawa przed brakiem możliwości zapewnienia pokarmu dla wszystkich (ale oczywiście też dostępu do edukacji, pracy i świadczeń na starość), to na pewno warto zauważyć ogromny i już bardzo skuteczny trud ludzi, którzy z tego powodu przestali jeść mięso, a nawet produkty mleczne. Nie są ci ludzie niedożywieni. Skuteczny, gdyż w sklepach można już kupić naprawdę dużo produktów roślinnych, które z powodzeniem mogą zastąpić mięsne lub mleczne (te produkty są już nie takie drogie, a na pewno mogą być tańsze przy produkcji na dużą skalę). Jeszcze niedawno nie do zastąpienia witaminę B12 teraz można suplementować, wytworzoną z roślin. Wapń z mleka też można zastąpić wapniem z roślin. Trafiłam nawet na produkt w typie jogurtu z fasoli białej, który prawie nie różni się smakiem i wyglądem od typowego jogurtu (jedna uwaga do jogurtu: olej rzepakowy musi być bezerukowy). W takiej sytuacji aktualnie można zobaczyć przyszłość świata naprawdę pozytywnie! Na czas obniżania ilości ludzi na świecie stada zwierząt hodowlanych można faktycznie mocno ograniczyć (i utrzymywać tylko stada zachowawcze), a przejść na jakieś kilkadziesiąt lat na jedzenie wegańskie dla większości świata. Jako weganie, np. 4 x w tygodniu, a wegetarianie 2 x tygodniowo, my się na pewno wyżywimy, szczęśliwie zestarzejemy, a potem w starości umrzemy. Za 50 lat będzie następnych pokoleń mniej, może nawet tylko 5 mld ludzi; wtedy znów będzie można jeść więcej mięsa, jeśli część społeczeństwa nadal będzie tego chciała, aż do ustalonego dla świat pułapu 7 czy 8 mld, od którego zaczynałby się kolejny okres żywienia ludzi w typie wegańskim i wegetariańskim. Największym problemem pozostaje opanowanie paniki niektórych osób, którzy podejmują na te tematy za nas decyzje, a następnie ustalenie wspólnej „strategii” działania, z uwzględnieniem, że człowiek poczęty jest chciany, w najgorszym przypadku przynajmniej przez Pana Boga, więc ma prawo i żyć, i przeżyć życie nawet do późnej starości, i to szczęśliwie. Nie wojną więc, ale mądrością z litością, a następnie ustaleniami dla wszystkich, z wyjaśnianiem nawet już w szkołach podstawowych dlaczego musi być chwilę właśnie tak. Już dziś każdy może się zmienić trwale na tyle, że nie będzie jadł mięsa więcej, niż średnio w roku 1 raz w tygodniu do końca swojego życia na tej ziemi, ze względu na... przeludnienie! Starsi (osoby po 75-tce) mięsożerni? Prosimy o przejście na jedzenie tylko drobiu, a nabiał jak dotąd. Chyba, że chodzi o dietę przeciwcholesterolową, to wtedy dodatkowo trzeba zrezygnować z prawie całego tłuszczu zwierzęcego, ale nie pozbawić się wapnia. O dobrych sposobach odżywiania na co dzień przygotowałam dla Państwa content marketing, który można już uważać za gotowy.

3 lutego 2023 r.

Czy można powiedzieć, że depresja jest chorobą psychiczną i powiedzieć tym sposobem prawdę? Tak, można. Tylko, że nie każdej depresji to dotyczy. Jeśli pamiętamy, że zdrowie psychiczne to jakiś zbiór jakiś adekwatności, łatwo możemy zauważyć, iż nie każda depresja jest chorobą psychiczną. Która więc? Tylko ta, która okazuje się w diagnostyce psychiatrycznej jakimś rodzajem fiksacji (spastyczności) lub fobii. Jeśli rozważamy depresję jako chorobę psychiczną, roboczo dla zrozumienia na czym ona polega (w całości lub na jakimś z jej etapów), można ją wyjaśnić jako brak natręctw, w sytuacjach, w których powinny wystąpić jako adekwatności, czyli po jakiegoś rodzaju ukrytych formach przemocy; wtedy, jeśli pacjent nie korzysta z nadprzyrodzonych środków pomocy (nie jest ochrzczony, nie modli się i nie żyje łaską uświęcającą, nie był bierzmowany, jak również nie przystępuje regularnie ani do spowiedzi, ani do Komunii św. i nie korzysta z sakramentaliów), cierpi na depresję, którą uważa się za chorobę psychiczną. Depresję, żeby sprawdzić czy nie jest chorobą psychiczną diagnozuje się frustrując pacjenta w skali, która powinna wytworzyć przemijające drobne natręctwa. Dzieje się to tylko w warunkach szpitalnych i nie jest możliwe bez pisemnej zgody pacjenta na leczenie.

Z kolei my, katolicy, popełniamy często bardzo poważny błąd, choć rzadko go sobie uświadamiamy. Polega on na tym, że uważamy, iż mamy się nie lękać na co dzień, gdyż takie jest życzenie Pana Boga co do naszych standardów życia, a jeśli to się nie udaje, niektórzy z nas odchodzą, twierdząc, że nie potrafią sprostać tak trudnym wymaganiom. Podczas gdy jest inaczej: mamy przychodzić do Pana Boga (np. przed Najświętszy Sakrament) także wtedy, gdy odczuwamy różnego typu lęki, gdyż Pan chce nas uzdrowić mówiąc: „Nie lękajcie się”. Na dokładnie takiej samej zasadzie, jak Pan Jezus powiedział kiedyś talitha kum, czyli z bardzo pozytywnym skutkiem dla osoby, która te słowa usłyszała, w odpowiedzi na prośbę o pomoc, o uzdrowienie, czy nawet o wskrzeszenie.

7 stycznia 2023 r., sobota

Śmierć Emerytowanego Ojca Świętego Benedykta XVI zaprasza do refleksji nad życiem podobnym do życia św. Jana Ewangelisty, a wcześniej starca Symeona. Życie wzorcowe, życie jako przykład dany nam od Pana, że nie tylko tak pięknie żyć trzeba, ale iż naprawdę można żyć długo i to w miarę możliwości szczęśliwie. Choć z pewnością trudno jest mówić o wielkim szczęściu długiego życia, nawet przeżywanego całkowicie zgodnie z wolą Bożą, przy tylu nieszczęściach na świecie. Ale życie i śmierć Papieża Benedykta XVI-go to jest ta katecheza o życiu, której nie mógł nam podarować św. Jan Paweł II, gdyż Jego cierpienie było zbyt wielkie.

Nowości 2022