Nowości w szkole bycia pro-vie
25 marca 2023 r., Dzień Świętości Życia
Św. Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1995, s. 161.
17 marca 2023 r.
Notatki o inkulturacji
Forma doskonała płaska oraz sferyczna, czyli koło i kula bez wątpienia znalazły swoje miejsce w cywilizacji chrześcijańskiej. Podkreśleń tej doskonałości jest ogromna ilość, ale njawyraźniej można to zobaczyć w tondach z papieskimi portretami w Rzymie, natomiast kule nie tak bardzo się przyjęły, gdyż porwali je magicy. Skojarzenie stało się problematyczne, i to samo w sobie (jeśli coś się kojarzy, uwaga!, może to być pokusa magicznego myślenia). Powstały więc z nich piłki (nożne, do koszykówki, może do ping ponga [ale nie wiem skąd się wziął ten sport] itd.) oraz bile do gry w kule. Św. Maciej, który został Apostołem w drodze losowania, a raczej Pomysłodawca takiego sposobu wyboru, umożliwił inkulturację w cywilizacji chrześcijańskiej kul jako nośników liczb do losowania nagrody. Można pójść dalej w tych notatkach i zauważyć, że doskonała forma płaska dostała się do wyższych sfer, a doskonała forma sferyczna stała się użyteczna. Otóż w kulturach chrześcijańskich nie można uznać, że kula jest profanowana, choć formą użyteczną okazały się różne piłki, które są przecież uderzane, a nawet kopane. Można pójść w tych myślach jeszcze dalej: doskonała wartość sferyczna, czyli kula została włączona w proces rozwoju człowieka w jego najwcześniejszej fazie, gdyż blastula i morula to maleńkie kuleczki. Przez kule i piłki więc mówi do nas sam Pan Bóg: „Jeśli chcesz zrobić krzywdę dopiero co, dwie godziny temu, poczętemu człowiekowi, idź stąd szybko i kop sobie w piłkę, aż wykopiesz z siebie te zapędy, a to nowe istnienie ludzkie natychmiast zostaw w spokoju”.
Jeszcze lepiej widać dużą różnicę jakości, jeśli zauważymy, że właśnie w kole umieszcza się monogram IHS, który oznacza Jezusa Chrystusa, naszego Pana i jedynego Zbawiciela. Następnie istotne jest zauważenie gdzie pojawił się błąd, gdyż właśnie niezamierzone błędy zajmują miejsca puste, które tworzą się po prawdziwym wyrzeczeniu się złego ducha, co każdy człowiek ochrzczony ma na swoim życiowym koncie (jeśli chrzest miał miejsce w okresie niemowlęctwa, wyrzekli się złego, w imieniu nowoochrzczonego, jego rodzice [naturalni, przybrani, chrzestni]). Błąd dotyczy języka: inicjały są albo łacińskie, albo greckie. W chrześcijaństwie zachodnim natomiast nie inkulturujemy znaku jin jang, gdyż oznaczać on może zrównoważenie między dobrem, a złem, co naszym chrześcijańskim kulturom zachodnim jest obce, gdyż my zła się wyrzekamy, my je przezwyciężamy, przynajmniej odsuwany dalej od siebie, żeby nam nie zagrażało. Być może nadaje się on do inkulturacji w kulturach azjatyckich, gdyż Azjaci myślą inaczej. My, choć rozumiemy te możliwe inne interpretacje tego znaku, nie przyjmujemy ich (nawet po to, żeby nie być chciwym, albo po to, żeby uniknąć zmieszania wszystkiego z wszystkim, ale najbardziej dlatego, że byłoby to kuszeniem Boga, żeby okazał Swoją moc, a to bardzo ciężki grzech wystawiania samego Boga na próbę), ale one nie są częścią naszej kultury, gdyż w naszej kulturze nie zajmujemy się trzymaniem jakiegoś niebezpieczeństwa blisko nas, żeby potwierdzać lub ćwiczyć własne moce wobec niego, np. nie trzymamy gniazda szerszeni na balkonie, jeśli zostanie zbudowane podczas naszej nieobecności, widząc w tej niespodziance zaproszenie na lekcję zachowywania czujności, tylko wzywamy specjalistów, żeby je usunęli. Bardzo dobrze widać te kulturowe i cywilizacyjne różnice na jednym ze znaków Polskiego Stowarzyszenia Sprawiedliwego Handlu, który jest podobny do znaku jin jang, ale niesie zupełnie inne komunikaty i możliwości interpretacyjne; mówi o przezwyciężaniu i rzeczywistym przezwyciężeniu konkretnego zła. Widać wyraźnie, że jest częścią cywilizacji chrześcijańskiej, gdyż jest to znak otwarty, niejako z udrożnioną drogą ucieczki dla ofiar przemocy w pracy, na dodatek przez ludzi dobrej woli. Tych, którym zależy, żeby takiej przemocy więcej już nie było (czarne koło można zinterpetować jako znak głowy człowieka, a opływową formę czerni, jako jego sylwetę z podniesioną ręką, który tym sposobem komunikuje: STOP przemocy!). Inkulturacja jest skutkiem rozeznawania, czy coś z kultur pierwotnych, albo tych, które dopiero co usłyszały kerygmat i chciałyby przyjąć chrześcijaństwo, na pewno można uznać za dobro, a w związku z tym można w cywilizacji chrześcijańskiej zachować lub rozwijać.
12 marca 2023 r., niedziela
Pośrednie metody regulacji poczęć
Poczęcia istnień ludzkich można regulować bezpośrednio (tego uczy m. in. naprotechologia), a także pośrednio. Druga metoda ze swej natury nie jest oczywista. Najwyraźniej przejawia się w ustawowej walce z przeklinaniem (rzeczywiście jest to czyn karalny, a nie tylko oburzający ludzkie obyczaje). Regulacja poczęć w tym wypadku polega na tym, że w niektórych związkach nie dochodzi (lub dochodzi dużo rzadziej) do poczęć niechcianych, nierozważnych i lękowych, gdyż małżonkowie nie mają tego typu traumy na swoim koncie. Dotyczy to zarówno mężczyzn, którzy przeklinając (lub — jak bierni palacze — milcząco wysłuchując „kolegów”) blokują swoją potencję, którą następnie próbują odblokować w relacjach rzekomo dla nich bez większego znaczenia do czego namówili własne żony (w małżeństwie: seks dla rozrywki); jak i kobiet, które z kolei cierpią (mając taką traumę) jakby zostały potraktowane duchowym paralizatorem, co nie utrudnia im różnych karier, ani nawet zdolności do uczuć wyższych, ale mocno utrudnia im obronę własną w chwili gdy nie chcą współżycia, a jak wiadomo każdy człowiek ma prawo odmówić czasem współżycia w małżeństwie (tak, jak każdy ma prawo do samotności, nawet w małżeństwie [choć istnieje wyjątek: związek symbiotyczny, ale to zwykle jest uzgadniane wcześniej {okazuje się w okresie narzeczeństwa, czy jest wzajemne pragnienie i zgoda, żeby tak żyć, że jedno bez drugiego nie chce być dosłownie ani chwilki}]), gdyż jest żywy i raz się czuje lepiej, raz gorzej, w zależności od okoliczności (zdrowotnych, psychicznych, duchowych i społecznych). Na dodatek właśnie w sytuacjach trudnych do rozpoznania, czyli w udanym małżeństwie. Godzą się więc na wszystko, zamiast czasem mówić, że nie: „dziś nie, albo w tym tygodniu nie, choć oprócz tego zazwyczaj tak”.
Także więc w taki właśnie sposób, z pomocą pośrednich metod regulacji poczęć, zwiększa się ilość istnień ludzkich wcale niepoczętych; niepoczęte dziecko na pewno nie będzie ofiarą aborcji. Warto zauważyć, że ta pośrednia metoda regulacji poczęć jest na dodatek godziwa. Dosłownie jak pisemna i dotrzymywana abstynencja od alkoholu: trzeźwa do bólu żona i trzeźwy do bólu mąż nie spłodzą niechcianego maleństwa. Co jednak zrobić, jeśli pojawiła się taka trauma, albo łatwo ją domniemać? Jak wyeliminować ryzyko, lub nawet już skutek, takiej traumy, tego typu natręctwa? Można poradzić sobie co najmniej na dwa sposoby: można się zgłosić z tego powodu na psychoterapię, ale można też — z przeproszeniem — „wypstrykać” tę brutalność jakimś ciężkim sportem lub jakąś ciężką pracą, np. bardzo męczącym hobby. Może się pojawić skutek uboczny takiego sposobu dbania o dobrą życiową formę: kto idzie na psychoterapię, może zostać uznany za chorego psychicznie (często oszczerczo, gdyż z powodu plotki), natomiast kto „zażywa” ciężkich sportów za byłego agresora (też przez plotkę). Niebezpieczeństwo jest prawdziwe, warto więc zbudować listę zdarzeń zupełnie niezawinionych: sąsiad w naszym dzieciństwie bił swoje dzieci, w naszym wieku!, a te darły się tak bardzo, że nie da się zapomnieć nawet po 20-tu latach i przy założeniu, że dzieci te były pewnie wyjątkowo histeryczne. Sąsiadka miała permanentny makijaż oczu, już wtedy, gdy byliśmy jeszcze początkującymi nastolatkami. Atawistyczny lęk przechodził nam po plecach kilka razy w tygodniu, gdy widzieliśmy ją przy warzywniaku. Nie wspominając o starszej pani z... pląsawicą itd.
2 i 3 marca 2023 r.
Różne aspekty niesienia pomocy sakramentalnej i niesakramentalnej miłości małżeńskiej
Temat trudnych związków ze względu na złożoną przysięgę małżeńską z pewnością należy do zagadnień godnościowych. Zaskakująco przychodzi z pomocą w tych kwestiach jeden z księży biskupów w Czechach, proponując Trwały Akt Miłosierdzia. Pomijając aspekt prawa Kościelnego, gdyż się w tym nie orientuję aż tak dokładnie, chciałabym odnieść się do tego pomysłu i zauważyć, że 5 lat od rozwodu to za mało, żeby uzyskać pewność, że już nigdy nie dojdzie do pojednania małżonków sakramentalnych. Wiem o przypadkach takich pojednań. One się zdarzają naprawdę. Potrzeba więc na to co najmniej 20 lat i rzeczywistego braku możliwości starania się o stwierdzenie ważności sakramentu małżeństwa, a także rozmowy z małżonkiem porzuconym i zdradzonym (w Kościele na pewno brakuje duszpasterstwa małżonków porzuconych i zdradzonych). Potrzeba ustaleń jakie jest przekonanie co do ważności złożonej przysięgi małżeńskiej obu stron, a nie tylko tej, która żyje w związku niesakramentalnym, bo może żyje w tego typu związku i równocześnie małżonka sakramentalnego bardzo krzywdzi.
Osobiście uważam, że w naszych czasach jest do zrobienia wiele w sprawach dużo mniej medialnych, gdzie bez wątpienia dzieje się ludzka krzywda: Okolicznościowym Aktem Miłosierdzia powinna być udzielana rutynowo Komunia św. w szpitalach pacjentom w ciężkich stanach, jeśli chorzy żyjący w związkach niesakramentalnych sami poproszą o sakrament namaszczenia chorych z ciężkiej bojaźni przed śmiercią. Istnieje bowiem możliwość domniemywania pragnienia pełnego pojednania z Panem Bogiem, choć w warunkach braku takiej możliwości w przejawach zewnętrznych, np. z powodu podeszłego wieku i chorób wymagających specjalistycznej opieki, np. w jakiegoś rodzaju demencji, albo z powodu braku możliwości finansowych przy agresywnych roszczeniach osoby ze związku niesakramentalnego, a czasem nawet z powodu szantażu. Istnieje też możliwość w takich okolicznościach rutynowego domniemywania jakiegoś rodzaju przemocy w związku niesakramentalnym, jeśli strona, która odeszła nigdy nie prosiła o zbadanie ważności sakramentu małżeństwa, wiedząc, że może; gdyż często i te związki się nie udają, ale o tym się bardzo rzadko mówi. W Polsce, w 2020 roku, odmówiono Komunii św. pacjentowi z nagłym zatorem w płucach, w wieku 78 lat, który sam poprosił o sakrament namaszczenia chorych, czując, że się kończy, żyjącemu wiele lat w czystości (jak brat z siostrą), rzeczywiście w związku niesakramentalnym. Udzielono mu więc tylko sakramentu namaszczenia chorych mówiąc, że w sytuacji, gdy pacjent (nawet tak ciężko chory) nie chce ze szpitala wrócić do swojej żony sakramentalnej, albo żyć dalej samotnie, przysługuje mu jeszcze tylko wiatyk. To spotkało mojego już śp. Tatę, w czasie pierwszego lockdown'u. Wiem, gdyż sama prosiłam księdza, więc mnie odmówił takiej nadprzyrodzonej pomocy dla mojego Taty. Czy ksiądz zdążył z wiatykiem? Nie, gdyż Tata zmarł nagle, dwa lata później. W czasie, gdy pakował się z nowym skierowaniem do szpitala.
27 lutego 2023 r.
Mięso? Jeść, czy nie jeść, oto jest pytanie...
Pochwałę wolności osobistej co do sposobów odżywiania można znaleźć na kartach Nowego Testamentu. W parafrazie brzmi to tak: jeden na chwałę Bożą je mięso, a drugi na chwałę Bożą nie je mięsa. Dlaczego więc ludzi, którzy korzystają z jej mądrości i akurat nie jedzą mięsa nazywa się teraz marksistami? Dlaczego niektóre małe dzieci zmusza się do jedzenia mięsa, choć one protestują płacząc i wypluwając siłą wkładane im do ust kolejne łyżki mięsnej papki, choć wiadomo, że zjedzą ze smakiem zbilansowane papki warzywne? A czy wiecie, Państwo, jakie niebezpieczeństwa niesie w życiu dorosłym doświadczenie dzieciństwa bycia karmionym na siłę? Zwkłaszcza kobiety mogą nie być w stanie obronić się w porę przed grożącą przemocą na tle seksualnym, co czasem wymaga nawet psychoterapii, żeby to zagrożenie usunąć. Następnie: ludzi interesuje prawda, ogólnodostępna, o tym, czy dany chów zwierząt i ich ubój jest na pewno humanitarny. Nie tylko z przyczyn związanych z osobistą wrażliwością na cierpienia zwierząt rzeźnych, ale też dlatego, że zmienia się chemia zwierzęcia zabijanego w przerażeniu, więc jest to wtedy inne mięso, podobno szkodliwe. Jeśli to będzie udowodnione i możliwe do sprawdzenia przez wątpiących, na pewno część ludzi wróci do jedzenia mięsa raz w tygodniu. Bo przecież absurdem jest zmuszać i promować styl żywienia polegający na jedzeniu mięsa przez wszystkich codziennie, jeśli to nie jest jedyny dostępny pokarm. Mamy jeść mięso ze względu na rolników, żeby mieli z czego żyć? Ależ przecież są co roku do wzięcia dopłaty do działów specjalnych produkcji rolnej, więc można zmienić hodowlany asortyment na jakieś uprawy i też zarobić. Poza tym: starzejące się społeczeństwo, żeby godnie żyć, MUSI ograniczyć spożywanie tłuszczy zwierzęcych ze względu na cholesterol. Tłuszcze zwierzęce to nie tylko tłuszcz na szynce, ale też jajka, sery, śmietany, smalec, cała wieprzowina itd. A czy wiecie, Państwo, że w regule karmelitańskiej istnieje zapis właśnie dotyczący zobowiązania do diety bezmięsnej? Reguła ta pochodzi z czasów średniowiecza!
15 lutego 2023 r.
Jak robić pokój?
Pewnie istnieje kilka, czy nawet kilkanaście takich sposobów (niektóre trzeba dopiero odkryć), ale najważniejszymi wydają się dwa: pielęgnowanie własnej radości życia (żeby po prostu chciało się żyć) w stopniu, który sprawi skutek zatrzymania przerywania ciąż (choćby z litości nad niechcianym przez matkę poczętym) oraz wynajdywanie i wdrażanie metod profilaktyki głodu, przy czym konieczne jest uwzględnienie profilaktyki głodu ukrytego (wynikającego z braku dostatecznej ilości składników odżywczych w organiźmie, a nie z braku kalorii). Jeśli problemem rzeczywistym jest ogromna liczba ludności na świecie (być może barierą, której nie należy przekraczać jest 7 mld), a w związku z tym obawa przed brakiem możliwości zapewnienia pokarmu dla wszystkich (ale oczywiście też dostępu do edukacji, pracy i świadczeń na starość), to na pewno warto zauważyć ogromny i już bardzo skuteczny trud ludzi, którzy z tego powodu przestali jeść mięso, a nawet produkty mleczne. Nie są ci ludzie niedożywieni. Skuteczny, gdyż w sklepach można już kupić naprawdę dużo produktów roślinnych, które z powodzeniem mogą zastąpić mięsne lub mleczne (te produkty są już nie takie drogie, a na pewno mogą być tańsze przy produkcji na dużą skalę). Jeszcze niedawno nie do zastąpienia witaminę B12 teraz można suplementować, wytworzoną z roślin. Wapń z mleka też można zastąpić wapniem z roślin. Trafiłam nawet na produkt w typie jogurtu z fasoli białej, który prawie nie różni się smakiem i wyglądem od typowego jogurtu (jedna uwaga do jogurtu: olej rzepakowy musi być bezerukowy). W takiej sytuacji aktualnie można zobaczyć przyszłość świata naprawdę pozytywnie! Na czas obniżania ilości ludzi na świecie stada zwierząt hodowlanych można faktycznie mocno ograniczyć (i utrzymywać tylko stada zachowawcze), a przejść na jakieś kilkadziesiąt lat na jedzenie wegańskie dla większości świata. Jako weganie, np. 4 x w tygodniu, a wegetarianie 2 x tygodniowo, my się na pewno wyżywimy, szczęśliwie zestarzejemy, a potem w starości umrzemy. Za 50 lat będzie następnych pokoleń mniej, może nawet tylko 5 mld ludzi; wtedy znów będzie można jeść więcej mięsa, jeśli część społeczeństwa nadal będzie tego chciała, aż do ustalonego dla świat pułapu 7 czy 8 mld, od którego zaczynałby się kolejny okres żywienia ludzi w typie wegańskim i wegetariańskim. Największym problemem pozostaje opanowanie paniki niektórych osób, którzy podejmują na te tematy za nas decyzje, a następnie ustalenie wspólnej „strategii” działania, z uwzględnieniem, że człowiek poczęty jest chciany, w najgorszym przypadku przynajmniej przez Pana Boga, więc ma prawo i żyć, i przeżyć życie nawet do późnej starości, i to szczęśliwie. Nie wojną więc, ale mądrością z litością, a następnie ustaleniami dla wszystkich, z wyjaśnianiem nawet już w szkołach podstawowych dlaczego musi być chwilę właśnie tak. Już dziś każdy może się zmienić trwale na tyle, że nie będzie jadł mięsa więcej, niż średnio w roku 1 raz w tygodniu do końca swojego życia na tej ziemi, ze względu na... przeludnienie! Starsi (osoby po 75-tce) mięsożerni? Prosimy o przejście na jedzenie tylko drobiu, a nabiał jak dotąd. Chyba, że chodzi o dietę przeciwcholesterolową, to wtedy dodatkowo trzeba zrezygnować z prawie całego tłuszczu zwierzęcego, ale nie pozbawić się wapnia. O dobrych sposobach odżywiania na co dzień przygotowałam dla Państwa content marketing, który można już uważać za gotowy.
3 lutego 2023 r.
Czy można powiedzieć, że depresja jest chorobą psychiczną i powiedzieć tym sposobem prawdę? Tak, można. Tylko, że nie każdej depresji to dotyczy. Jeśli pamiętamy, że zdrowie psychiczne to jakiś zbiór jakiś adekwatności, łatwo możemy zauważyć, iż nie każda depresja jest chorobą psychiczną. Która więc? Tylko ta, która okazuje się w diagnostyce psychiatrycznej jakimś rodzajem fiksacji (spastyczności) lub fobii. Jeśli rozważamy depresję jako chorobę psychiczną, roboczo dla zrozumienia na czym ona polega (w całości lub na jakimś z jej etapów), można ją wyjaśnić jako brak natręctw, w sytuacjach, w których powinny wystąpić jako adekwatności, czyli po jakiegoś rodzaju ukrytych formach przemocy; wtedy, jeśli pacjent nie korzysta z nadprzyrodzonych środków pomocy (nie jest ochrzczony, nie modli się i nie żyje łaską uświęcającą, nie był bierzmowany, jak również nie przystępuje regularnie ani do spowiedzi, ani do Komunii św. i nie korzysta z sakramentaliów), cierpi na depresję, którą uważa się za chorobę psychiczną. Depresję, żeby sprawdzić czy nie jest chorobą psychiczną diagnozuje się frustrując pacjenta w skali, która powinna wytworzyć przemijające drobne natręctwa. Dzieje się to tylko w warunkach szpitalnych i nie jest możliwe bez pisemnej zgody pacjenta na leczenie.
Z kolei my, katolicy, popełniamy często bardzo poważny błąd, choć rzadko go sobie uświadamiamy. Polega on na tym, że uważamy, iż mamy się nie lękać na co dzień, gdyż takie jest życzenie Pana Boga co do naszych standardów życia, a jeśli to się nie udaje, niektórzy z nas odchodzą, twierdząc, że nie potrafią sprostać tak trudnym wymaganiom. Podczas gdy jest inaczej: mamy przychodzić do Pana Boga (np. przed Najświętszy Sakrament) także wtedy, gdy odczuwamy różnego typu lęki, gdyż Pan chce nas uzdrowić mówiąc: „Nie lękajcie się”. Na dokładnie takiej samej zasadzie, jak Pan Jezus powiedział kiedyś talitha kum, czyli z bardzo pozytywnym skutkiem dla osoby, która te słowa usłyszała, w odpowiedzi na prośbę o pomoc, o uzdrowienie, czy nawet o wskrzeszenie.
7 stycznia 2023 r., sobota
Śmierć Emerytowanego Ojca Świętego Benedykta XVI zaprasza do refleksji nad życiem podobnym do życia św. Jana Ewangelisty, a wcześniej starca Symeona. Życie wzorcowe, życie jako przykład dany nam od Pana, że nie tylko tak pięknie żyć trzeba, ale iż naprawdę można żyć długo i to w miarę możliwości szczęśliwie. Choć z pewnością trudno jest mówić o wielkim szczęściu długiego życia, nawet przeżywanego całkowicie zgodnie z wolą Bożą, przy tylu nieszczęściach na świecie. Ale życie i śmierć Papieża Benedykta XVI-go to jest ta katecheza o życiu, której nie mógł nam podarować św. Jan Paweł II, gdyż Jego cierpienie było zbyt wielkie.