Szkoła bycia pro-vie, albo: w jaki sposób 2+2 może być równe 70?

School of saying yes to human life

École de dire oui à la vie humaine

Content marketing tematyczny

Content marketing dla Ciebie

Informacja o plikach cookies

Regulamin usług

Polityka prywatności

Zapytaj o ofertę

Uwaga! Strona pro-vie.pl jest przeznaczona dla osób dorosłych; miejscami zawiera treści trudne intelektualnie, które tworzę z myślą o osobach dorosłych, czyli nie dla dzieci. Także dlatego, że nie mam uprawnień pedagogicznych, co oznacza, że moje sposoby wyrażania się nie uwzględniają tych umiejętności w przekazywaniu wiedzy, których wymaga relacja z dziećmi.

Flaga Włoch Flaga Polski Flaga Niemiec Flaga Francji Flaga Wielkiej Brytanii Flaga Szwecji Flaga Czech flaga Ukrainy

Godność osiemnasta: prawo do usprawiedliwienia

wyżej

niżej

Żeby była możliwość przyjąć cudze usprawiedliwienia, potrzeba nie tylko postawy domniemywania niewinności tego, kto się usprawiedliwia, czyli – można też powiedzieć – postawy bezinteresownej serdeczności

Konieczne jest też uwzględnienie kontekstów historycznych badanego wydarzenia oraz założenie dotyczące domniemania więcej niż tylko jedno prawidłowe wyjaśnienie. Powiem o tym na przykładzie, na który mnie stać, czyli na własnym: wiosną 2001 roku ktoś mnie zaskoczył stwierdzając w rozmowie ze mną, że to co wtedy mówiłam było jakimś new age'em. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym określeniem, więc w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Natomiast w 2012 roku wydałam książkę–świadectwo o moim wydostawaniu się z new age, na którą otrzymałam imprimatur. Dziś mamy 20 grudnia 2020 roku. Właśnie przyszło mi na myśl coś znów odkrywczego. Pomyślałam, że może nie dla wszystkich jest oczywiste, że nie można nie uwzględnić tych dwóch znaczeń w tamtych kontekstach — Jezus Chrystus, nasz jedyny Zbawiciel, jest Pasterzem pasącym żelazną rózgą (jeśli dobrze pamiętam; nie sprawdziłam w Piśmie Świętym), ale wtedy jeszcze mogło chodzić tym ruchom o... Żelazną Bramę, żeby ją właśnie pokonać (oni wtedy starali się pokonać „epokę żelaza”) i uczynić pokój na świecie (kim? czym? jedną z gwiezdnych konstelacji). Myśl na pewno dobra, ale metody niestety po prostu złe. Odrzuciłam radykalnie new age, na dodatek wcześniej, niż się w ogóle o nim dowiedziałam, ale także dlatego, ponieważ ktoś słusznie zwrócił moją uwagę na fakt, że ludzie z tamtego ruchu uważają Jezusa Chrystusa tylko za jednego z proroków, a nie za jedynego Zbawiciela ludzi i świata, następnie po moim własnym rozeznawaniu odrzuciłam konkretnie: mało uświadomione, ale jednak bawienie się magią (błąd trudny do rozpoznania: „ja w to nie wierzę, więc bezproblemowo mogę się tym bawić, czyli pójdę sobie raz do wróżki, bo to jest dla mnie tylko zabawne i nieszkodliwe, pozwolę leczyć mojego psa homeopatią, bo to mu nie może zaszkodzić” itd., a chodzi o wyrzeczenie [wiarę naszą, cnotę wiary, trzeba chronić, żeby jej ktoś lub coś nie przekierowało na dosłownie manowce], magii się wyrzekamy), myślenie magiczne (nabyta wada sposobu myślenia, możliwa do usunięcia), jak również pokusę do przekierowania mojej wiary z wiary w liniowość dziejów na wiarę w reinkarnację, no i to co też niezwykle istotne: bardzo trudne do rozpoznania pokusy bałwochwalstwa. Należne domniemanie niewinności każe przyjąć hipotezę o pragnieniu wolności i pokoju w tym ruchu, więc o działaniu na rzecz wolności i pokoju, ale nie można w tym okazać się naiwnym i trzeba zbadać czy nie jest to współczesna reakcja pogańska, czyli dzieło przeciw religiom monoteistycznym, ponieważ to jest zawsze niebezpieczne (nie tylko dla religii jako takich) i potrzeba na ten temat czujności, ponieważ oderwana od historii, prawdy, tradycji cnota religijności (rzecz w człowieku naturalna) otrzyma nową, tym razem jedną ofertę, ale jedna oferta w tak ważnej sprawie to — jak już wspomniałam na moim blogu — jeden kolor (nie jeden z kolorów, ale jeden, który się tworzy, jak się wszystko zmiesza) na zmywanej palecie malarza, a mamy być obrazem, czyli na pewno nie paletą, a o czyszczeniu palety nie mówi się (jeśli się czasem eksponuje w muzeum paletę malarza, w ogóle nie jest ona umyta).

Prawo do usprawiedliwienia jako lekarstwo na skutki przerwanej ciąży, nie tylko dla katolików

Jeśli doszło w ciele kobiety do zabiegu przerwania ciąży, po latach nie wystarczy często słyszeć wiele argumentów usprawiedliwiających od osób bliskich. Na pewno potrzeba czegoś więcej. Czegoś w typie adekwatnej kary nałożonej sobie samej (tego typu kary często się ukrywa pod innym znaczeniem powiedzenia „trzeba to sobie przepracować”). Jeśli wiele takich kojących argumentów nie pomaga, tylko po wypełnionej takiej surowej karze sumienie przestanie nękać (choć jeśliby i to nie pomogło, trzeba wziąć wtedy pod uwagę przypuszczenie, że pojawiła się jakaś psychiczna lub duchowa spastyczność, co też nie jest jeszcze końcem walki o pełne uzdrowienie po tego typu krytycznej traumie, gdyż takie spastyczności też można próbować usuwać). Kara powinna być dobrana umiejętnie, czyli tak, żeby własne żywe sumienie odezwało się całkowitą akceptacją na jej pomysł, a następnie po jej wypełnieniu kojących pokojem z sercu na ten właśnie makabryczny temat (temat przerwania ciąży, do którego doszło w ciele kobiety, która pragnie tę przeszłą tragedię nie tylko wyleczyć, ale też odpokutować). Co można dla siebie wymyślić? Nie wiem, na pewno coś jednak w miarę łagodnego w tej zadanej sobie surowości. To trzeba właśnie odkryć osobiście dla siebie, ale przykładowo można, np. przez 5 lat nie pojechać na wakacje w ulubione miejsca, ale w miejsca trochę przykre, albo można przez rok chodzić do pracy na piechotę (a to 10 km w jedną stronę), albo zrezygnować na 5 lat z podróżowania pociągami IC na rzecz podróży pospiesznymi, jeśli się podróżowało IC kilka razy w roku itd. I trzeba takiej wymyślonej kary sobie samodzielnie dopilnować. To prawda, że to jest lekarstwo jak dyby w średniowieczu, ale zdrowie duchowe potem raczej wróci, gdyż tak wzmocnione sumienie przekona potem jego właścicielkę, że jest już naprawdę czyste. Jeśli chodzi o niekatolików, to po tego typu tragedii kobiecie może nie dać zdrowia psychicznego lekarstwo przyjęcia sakramentu chrztu, gdyż bez ciężkiej kary za tego typu przeszłość za jakiś czas może się burzyć właśnie psychika. Po chrzcie na pewno nie ma dusza żadnego grzechu, na pewno jest święta. Tak długo, jak nie popełni grzechu śmiertelnego, co wiele dusz praktykuje przez całe swoje życie. Trzeba jednak rozważyć co będzie lepsze. Zawsze można przyjąć najpierw chrzest i wtedy podjąć taką 'karę', ale wtedy nie będzie to już kara, ale ekspiacja, czyli dar, np. w intencji ratowania przed przerwaniem życia ludzkiego nienarodzonego. Ja namawiam na chrzest, ponieważ jestem katoliczką, ale szanuję ludzką wolność i różnorodność religijną, więc nie za wszelką cenę. Przy tej okazji warto wspomnieć śp. ks. M. Malińskiego, który dusze najciężej nękane wyrzutami sumienia ratował w prosty sposób mówiąc: „przebacz także sobie, a nie tylko temu, kto ciebie skrzywdził”. Tak, dopiero tyle przebaczenia jest ilością OK, ponieważ uwzględnia także miłość siebie.

***

Mięso? Jeść, czy nie jeść, oto jest pytanie...

27 lutego 2023 r.

Pochwałę wolności osobistej co do sposobów odżywiania można znaleźć na kartach Nowego Testamentu. W parafrazie brzmi to tak: jeden na chwałę Bożą je mięso, a drugi na chwałę Bożą nie je mięsa. Dlaczego więc ludzi, którzy korzystają z jej mądrości i akurat nie jedzą mięsa nazywa się teraz marksistami? Dlaczego niektóre małe dzieci zmusza się do jedzenia mięsa, choć one protestują płacząc i wypluwając siłą wkładane im do ust kolejne łyżki mięsnej papki, choć wiadomo, że zjedzą ze smakiem zbilansowane papki warzywne? A czy wiecie, Państwo, jakie niebezpieczeństwa niesie w życiu dorosłym doświadczenie dzieciństwa bycia karmionym na siłę? Zwkłaszcza kobiety mogą nie być w stanie obronić się w porę przed grożącą przemocą na tle seksualnym, co czasem wymaga nawet psychoterapii, żeby to zagrożenie usunąć. Następnie: ludzi interesuje prawda, ogólnodostępna, o tym, czy dany chów zwierząt i ich ubój jest na pewno humanitarny. Nie tylko z przyczyn związanych z osobistą wrażliwością na cierpienia zwierząt rzeźnych, ale też dlatego, że zmienia się chemia zwierzęcia zabijanego w przerażeniu, więc jest to wtedy inne mięso, podobno szkodliwe. Jeśli to będzie udowodnione i możliwe do sprawdzenia przez wątpiących, na pewno część ludzi wróci do jedzenia mięsa raz w tygodniu. Bo przecież absurdem jest zmuszać i promować styl żywienia polegający na jedzeniu mięsa przez wszystkich codziennie, jeśli to nie jest jedyny dostępny pokarm. Mamy jeść mięso ze względu na rolników, żeby mieli z czego żyć? Ależ przecież są co roku do wzięcia dopłaty do działów specjalnych produkcji rolnej, więc można zmienić hodowlany asortyment na jakieś uprawy i też zarobić. Poza tym: starzejące się społeczeństwo, żeby godnie żyć, MUSI ograniczyć spożywanie tłuszczy zwierzęcych ze względu na cholesterol. Tłuszcze zwierzęce to nie tylko tłuszcz na szynce, ale też jajka, sery, śmietany, smalec, cała wieprzowina itd. A czy wiecie, Państwo, że w regule karmelitańskiej istnieje zapis właśnie dotyczący zobowiązania do diety bezmięsnej? Reguła ta pochodzi z czasów średniowiecza!