Szkoła bycia pro-vie, albo: w jaki sposób 2+2 może być równe 70?

School of saying yes to human life

École de dire oui à la vie humaine

Content marketing tematyczny

Content marketing dla Ciebie

Informacja o plikach cookies

Regulamin usług

Polityka prywatności

Zapytaj o ofertę

Uwaga! Strona pro-vie.pl jest przeznaczona dla osób dorosłych; miejscami zawiera treści trudne intelektualnie, które tworzę z myślą o osobach dorosłych, czyli nie dla dzieci. Także dlatego, że nie mam uprawnień pedagogicznych, co oznacza, że moje sposoby wyrażania się nie uwzględniają tych umiejętności w przekazywaniu wiedzy, których wymaga relacja z dziećmi.

Flaga Włoch Flaga Polski Flaga Niemiec Flaga Francji Flaga Wielkiej Brytanii Flaga Szwecji Flaga Czech flaga Ukrainy

Godność dwudziesta szósta: prawo do męstwa

wyżej

niżej

Męstwo dla poczęcia

Kto się czuje na siłach, na tym szczeblu może przeczytać trochę tekstu o bardzo trudnych sprawach związanych z kłopotami z poczęciem upragnionego dziecka, w E-pakiecie autorskim (także strona z content marketingiem).

Czy męstwo nam się należy?

Napisałam ten akapit, jeśli dobrze pamiętam, w 2020 roku

Prawo do męstwa jak najbardziej może się przejawić w działaniach na rzecz prawdziwego pokoju (prawdziwy pokój jest przezwyciężaniem wojny i jej definitywnym przezwyciężeniem w godziwy sposób i z takim skutkiem, który czyni tę rzecz pewną [nikt, kto ma zdolność posługiwania się rozumem nie ma wątpliwości, że jest pokój]). Przebaczenie jest tym, co musi się wydarzyć na drodze pokoju. Bez przebaczenia zwyczajnie nie da się iść dalej. Co następnie? Pomyślałam, że sposobem na możliwość pójścia dalej drogą pokoju może być zadany, trwale uciążliwy sposób na pamiętanie o wojennych tragediach, który powinny wziąć na siebie nie tyle sprawcy wojny, ile osoby wojną ciężko poszkodowane. Mam na myśli duży trud, który jednak może się okazać wręcz uzdrawiający, gdyż m. in. niweluje schizofreniczne zapędy świętowania rozpoczęcia przykładowo II-giej wojny światowej. Podczas gdy tego się nie świętuje, ale o tym nie wolno zapomnieć. Jak więc pielęgnować tę konieczną pamięć, żeby się nie przegibnąć w stronę tej psychiatrycznej odwrotności? Właśnie można, ale nie jest to łatwe. Moim pomysłem i to globalnym (możliwym do wrożenia prawie we wszystkich okolicznościach poszkodowania wojną) jest koncepcja na przezwyciężanie i trwałe przezwyciężenie wojny przez ujęcie sobie jakiegoś dużego dobra, które bez szkody moralnej na pewno można sobie ująć. W formację pamięci trzeba by zaangażować w sposób, jak za chwilę wyjaśnię, wszystkich: i dzieci, i dorosłych. Na dodatek na wiele lat. Podejście byłoby takie: jeśli przykładowo w Polsce mieliśmy dwie napaści wojenne we wrześniu 1939 roku (1-go i 17-go dnia tego miesiąca), to dorosłym i dzieciom zostałyby ujęte dwie wolne soboty we wrześniu właśnie ze względu na pamięć o tamtym zbrodniczym poszkodowaniu, żeby tego nie zapomnieć, nie wypierać, a już na pewno nie świętować. Tak widzę tę sprawę, którą uważam za uporządkowane pragnienie pokoju, o który walczą właśnie osoby poszkodowane, gdyż właśnie te osoby wiedzą najlepiej, dlaczego wojna była złem i nie może się więcej powtórzyć. Zamiast wojny brak wojny? Nie tylko, zamiast wojny dyskusje i godziwie prowadzone spory merytoryczne oraz także... mediacje win-win przy jakiejś krytycznie nawet poważnej różnicy zdań.

Męstwo można formować, a często formuje się zupełnie przy okazji, np. na skutek zwykłego czymś zaciekawienia

Wymyśliłam kiedyś zgromadzenie (pozostaje nadal tylko pomysłem) w Kościele Rzymskokatolickim, które będąc w świecie i mając bardzo mało duchowych lat (3-4 latka; potrzebne dodatkowe wyjaśnienie czym jest duchowy wiek w życiu konsekrowanym: to jest rodzaj relacji pomiędzy duchową mamą, a jej dziećmi, która to relacja nie ma prawa wypaść do relacji z osobami świeckimi; istnieje poważna, nieusuwalna różnica pomiędzy duchowym wiekiem i regresem używanym czasem w psychoterapii: w regres człowiek jest wprowadzany, a następnie powinien być z niego całkowicie wyprowadzony, jest to jakby płytka hipnoza; wiek duchowy natomiast jest trwałą naturą konkretnej duchowej relacji) zrozumie swoje powołanie, i będzie w stanie je pielęgnować czytając wybrane przeze mnie teksty św. Jana Pawła II-go. Pomysł jest ledwo zarysowany, ale wciąż żyje. Muleanie i Muleanki mają nawet swoją stronę internetową, choć jest bardzo prosta, taka w sam raz na ich duchowy wiek.

***

Pożądliwość a pragnienie

27 października 2022 r.

Okazuje się, że zupełnie prosto można też wyjaśnić różnicę pomiędzy pożądliwością (pożądaniem czegoś), a pragnieniem (smakiem prawdziwej miłości). Różnica jest całkowita, choć bardzo łatwo można się pomylić. Pierwsze dobrze wyjaśnia fragment piosenki Skaldów, którzy przedstawiają już sytuację zwycięską, tzn. możliwe do zaakceptowania pogodzenie się z trudną prawdą: nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go (cyt. pochodzi z witryny www.tekstowo.pl). Drugie nie jest pragnieniem zdobycia czegoś lub kogoś, ale pragnieniem ze zdobycia czegoś lub kogoś. Wzorcowi narzeczeni, którzy chcą żyć i rzeczywiście żyją w czystości, mogą tak żyć (nie jest to dla nich heroizmem), gdyż ich wzajemne pragnienie jeszcze nie jest przez nich odnalezione, choć oboje mają jego silne przeczucie. Znajdą je i trafnie rozpoznają przez wzajemne i ważne złożenie przysięgi małżeńskiej, ponieważ wcześniej już go przeczuwali i wiedzieli na co czekali; ale to jest pragnienie, które się bierze dosłownie z posiadania (przychodzi po ślubie), a nie pragnienie posiadania (można je odczuć, ponieważ zaistniał nowy czegoś brak). Dopiero warunki duchowe całkowicie bezpieczne (np. w religii katolickiej: brak obawy przed utratą łaski uświęcającej) sprawia dostęp do tego, co na pewno nie jest pożądaniem, a tworzy jakość co najmniej równie ekscytującą. Wszyscy inni narzeczeni, czyli nie wzorcowi, mają większe lub mniejsze trudności, żeby rozpoznać tę różnicę. Dlatego tak często się mylą i źle wybierają lub nie wybierają, tylko właśnie gnają (często nigdy w życiu nie doświadczając pragnienia, za to zwykle jakiegoś strasznego chcenia, które wciąż odzywające się z niczym nie ugaszoną siłą, niszczy jedne związki i nęci następnymi, które po latach okazują się równie beznadziejne). Kto nie może znaleźć pokarmu dla pożądliwości, odczuwa mniejszą lub większą złość (proszę tego nie mylić ze „słusznym gniewem, nad którym nie zachodzi słońce”). Kto nie ma pokarmu dla pragnienia, odczuwa niemiłosierny duchowy głód. Reasumując: króliczek ma być jednak złapany, ma mieć na palcu obrączkę, ma mieszkać ze swoim mężem, który też ma mieć na palcu obrączkę (od tego króliczka właśnie) na głowie ma mieć jakiś swój czepek (w naszych czasach to jest niestety możliwe jeszcze tylko gdzieś na wsi, gdzie ludzie pielęgnują tradycje folklorystyczne), także papucie. Wtedy, jak się za jakiś czas pojawi dziecko, tylko trzeba się będzie trochę przeorganizować, a następnie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, aż dziecko przestanie chcieć nosić papucie, które dostaje od swoich rodziców, co będzie znaczyło, że już raczej na pewno rozgląda się jak sobie poradzić w tzw. życiu.