Walka z pandemią w styczniu 2022

Być na korzyść ludzkiego życia to większe szanse na pokonanie pandemii

Zastanawiam się co jakiś czas dlaczego koronawirusy, które przecież zawsze i wszędzie istniały, ale były dotąd niechorobotwórcze lub dawały objawy lekkich typowych przeziębień stały się niebezpieczne. Okazuje się, że wciąż mam pakiet spotrzeżeń co do „winowajców”: 1. ukryte wieloletnie niedożywienie, 2. wieloletnia sterylność życia na co dzień i brak częstych kontaktów ze zwierzętami a nawet z ziemią (próchniczą warstwą gleby), 3. brak umiejętności cieszenia się życiem, 4. poważne życiowe rozczarowania, rozpacze, przygnębienie, 5. samotność, 6. społeczne wykluczenia, 6. przemoc (jawna lub/i ukryta), 7. podatność na destruktywne sugestie, 8. przemęczenie (brak możliwości natychmiastowego reagowania na pierwsze sygnały infekcji), 9. presja środowiskowa, 10. brak bezinteresownej serdeczności w relacjach międzyludzkich, 11. smog i skutki posmogowe, 12. inne nierozpoznane zatrucia (a w związku z tym też nierozpoznane, utrwalone przez modelowanie osobowości, płytkie dekompensacje), 13. na ogromną skalę tworzone odmienne stany świadomości (m. in. przez alkohol, przez środki psychoaktywne), które często skutkują mechanizmem obronnym zaprzeczania, który wielu ludziom nie pozwala się zaszczepić, ponieważ nie wierzą w pandemię, 14. niedobory witaminy B12. Być może więc z koronawirusami jest jak z bakteriami: tworzą rodzaj „sepsy”, jeśli pojawi się „podatność”. Jak szybko wdrożyć usuwanie tych „podatności”? To dość łatwo wymyślić, jeśli się zna te punkty powyżej. To właśnie może być dodatkiem do szczepień: odpowiedź na moje osobiste pytanie 'czy ja chcę żyć i czy chcę być człowiekiem zdrowym?' 'Tak, chcę żyć i chcę być człowiekiem zdrowym, jeśli tylko to jest możliwe'. Sprawa jest więc podobna jak w przypadku... mediacji: mediacja pomaga tylko wtedy, jeśli istnieje wola obu stron konfliktu, żeby się pogodzić, dogadać, żeby spór wreszcie zakończyć. Stronami konfliktu są w czasie pandemii: ludzie i koronawirusy, a mediatorem? Własne sumienie. Analogicznie jak w przypadku walki z cholesterolem: zwalczamy coś, co jest zarówno zagrożeniem dla zdrowia i życia, jak i niezbędne dla zdrowia i życia. Trzeba widzieć i respektować jedno i drugie, żeby się na wykończyć.

Potrzeba życia wyraża się tym, że nie chcemy chorować czy umierać, ale że właśnie chcemy żyć, a rozpoznanie tego chcenia skutkuje radością życia, czyli w relacjach międzyludzkich (z bliskim, z dalszymi lub gdziekolwiek bądź)... bezinteresowną serdecznością. Potrzeba życia jest osłabiona, jeśli zwykłe czynności życiowe wykonujemy z odczuciem nadmiernego trudu lub ciężaru znużenia. Jeśli się pojawia któreś z tego typu odczuć, trzeba natychmiast jakoś siebie „przytulić”, czyli np. kupić sobie ulubione ciastko, jeśli tylko nie mamy nadwagi, albo obejrzeć bardzo dobry film, albo umówić się z kimś na dobrą kawę itd.

RK

21 stycznia 2022 r., Dzień Babci

powrót do drabiny I-szej, na szczebel o potrzebie życia