Szkoła bycia pro-vie, albo: w jaki sposób 2+2 może być równe 70?

School of saying yes to human life

École de dire oui à la vie humaine

Content marketing tematyczny

Content marketing dla Ciebie

Informacja o plikach cookies

Regulamin usług

Polityka prywatności

Zapytaj o ofertę

Uwaga! Strona pro-vie.pl jest przeznaczona dla osób dorosłych; miejscami zawiera treści trudne intelektualnie, które tworzę z myślą o osobach dorosłych, czyli nie dla dzieci. Także dlatego, że nie mam uprawnień pedagogicznych, co oznacza, że moje sposoby wyrażania się nie uwzględniają tych umiejętności w przekazywaniu wiedzy, których wymaga relacja z dziećmi.

Flaga Włoch Flaga Polski Flaga Niemiec Flaga Francji Flaga Wielkiej Brytanii Flaga Szwecji Flaga Czech flaga Ukrainy

Standardy ogólnoludzkie

wyżej

Oczywistość nie taka prosta

Można do tego tematu podejść tak: zmysły ludzkie powinny być szanowane w tym właśnie miejscu drabiny o ludzkich standardach. Przykładowo prawo każdego do mniejszej, a nie większej ilości decybeli czy wystarcza? Niezupełnie, ponieważ zdarzają się sytuacje, w których dźwięk jest lepszy, niż jego brak. Nawet większość sytuacji powinna być taka. Znaki akustyczne dla pieszych informują osoby niewidome, kiedy można przejść przez jezdnię, a także kiedy na pewno nie wolno. Samochody elektryczne tworzą nowe na ten temat ryzyko. Powinny być słyszalne. Zarówno nadmiar decybeli, jak i kompletna cisza stanowią zagrożenie dla ludzkiej psychiki. Na dłuższą metę źle się czujemy w obu sytuacjach. Do tego dochodzi także nagłość dźwięku, a także ultradźwięki. Wiele by można wymienić z rzeczywistości zmysłowej, w której żyjemy lub z którą się czasem stykamy w kontekście konieczności wypracowywania i aktualizowania standardów zachowań, które przenika wzajemny szacunek i zrozumienie. Ale czy to nam wystarczy? Nie, życie zmysłowe to za mało.

Sprawy ogólnoludzkie, czyli takie, które nie tworzą barier nie do pokonania

Choć dla katolików praktykowanie hatha-jogi obiektywnie jest grzechem bałwochwalstwa, więc nie mamy jak tych praktyk podejmować (chyba że ktoś nie wie o co chodzi i nie jest winny tego, że nie wie), istnieją pewne możliwości porozumiewania się właśnie na płaszczyźnie spraw ogólnoludzkich w ramach wymiany nie tyle doświadczeń, co pewnych spostrzeżeń i możliwości ich kierowania do badań naukowych. Znalazłam dziś taki trop, który jest moją tylko hipotezą, ale właśnie pewnie da się ją sprawdzić. W medycynie zachodniej stosuje się czasem takie środki wybudzające po narkozie po operacji, które sprawiają, że pacjent musi się wybudzać przywiązany, gdyż inaczej mógłby sobie zrobić krzywdę. Dlaczego wprowadzono takie sposoby? Prawdopodobnie chodzi o ochronę komórek mózgowych przed obumarciem, co może być wdrożoną profilaktyką chorób wieku starszego. Wydaje mi się, że zdecydowano się tak postępować także dlatego, gdyż medycyna zachodnia uważa, że wie kiedy świadomość pacjenta jest wyłączona i może tę wiedzę uzwględniać: szybko wybudzony z nakrozy pacjent tylko zauważa siniaki na swoich nadgarstkach, ale nic z tego co się   nim działo nie pamięta. I tu by mogli pomóc jogini, gdyby oczywiście chcieli. Chodziłoby o jakieś spostrzeżenia na temat świadomości w stanach narkozy operacyjnej w czasie tuż przed wybudzeniem, czyli czy pacjent na pewno nie ma świadomości w chwili gdy próbuje się wyrwać z pasków na nadgarstkach? Gdyby się okazało, że jednak istnieje ryzyko, iż ma, trzeba alarmować i podjąć trud szukania jeszcze innych metod szybkiego wybudzania z pooperacyjnej narkozy, gdyż człowiek z tego typu doświadczeniem, jeśli jego świadomość go zarejestrowała, wychodzi ze szpitala jako... ofiara następnej ukrytej formy przemocy. Grozi mu ciężka depresja, przedwczesne demencje, czyli demencje pozorne (mechanizm wypierania doświadczenia bycia związanym), na nic więc ta metoda. To są tylko moje przypuszczenia, ale czy można je pominąć? Porozumienie międzykulturowe nie oznacza, że wszyscy mają się zrobić identyczni, ale że jedni drugich przynajmniej na poziomie spraw ogólnoludzkich rozumieją i potrafią w zwiazku z tym sobie nawzajem pomagać, z uwzględnieniem kulturowych różnic. Kultura hinduska, jak hinduska religia, jest organiczna, a nie nakładkowa (jest ciałem, a nie ubraniem). Można ją określić jako wielowiekową sytuację kulturową braku chrztu i wdrażania tego co udaje się odkryć jako dobro. Nie jest w tym jedyną, gdyż bardzo podobne są kultury zarówno chrześcijańskie (organiczność tworzy się przez przyjęcie sakramentu chrztu), jak i żydowskie (organiczność tworzy się najprawdopodobniej przez tradycję i własne decyzje). O buddyzmie nic nie potrafię na ten temat powiedzieć.

Odniesienie do zła

Można wyróżnić (najogólniej) dwa rodzaje odniesień człowieka do zła: przezwyciężające i nieprzezwyciężające. Wszędzie, gdzie istnieje jakiekolwiek, choćby nawet błędne, odniesienie przezwyciężające, nie ma sekty destruktywnej (uwaga! to nie znaczy, że jest bezpiecznie, gdyż może coś być destruktywną kulturą), a także istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie ma systemu totalitarnego (to również nie musi być sielanka, gdyż mogą to być sytuacje cięższych lub lżejszych walk z systemem totalitarnym). W chrześcijaństwie (w tym się orientuję najlepiej, dlatego o tym piszę) podstawowym odniesieniem przezwyciężającym zło jest wyrzeczenie się szatana i jego dzieł, a następnie wyznanie i wiara w Boga, zgodnie z zaprobowanym przez Kościół katolicki tekstem Credo. Czasami można spotkać w pismach katolickich teologów koncepcje dotyczące akceptacji zła. To można wyjaśnić jako jedną z metod jego przezwyciężania: jeśli nic już nie mogę uczynić, żeby położyć kres jakiemuś złu, na które nie ma mojej osobistej zgody, uznaję w pokorze, że Bóg Trójjedyny jest z całą pewnością większy ode mnie i nie tylko wie dlaczego się dzieje to, na co ja się nie zgadzam, ale na pewno chce temu złu zaradzić, choć w inny sposób, niż ja to sobie wyobrażam, więc pozostawiam tego typu sprawy Panu Bogu, gdyż widocznie dla mnie są one za trudne.

Dwa przykłady bariery nie do pokonania na poziomie ogólnoludzkim

Sprawy pro-life, podejście priorytetowe do niesienia pomocy ludziom poszkodowanym lub umierającym, co do ratowania ich życia i/lub ich godności. Chodzi o to, że w tych i tego typu zakresach nie można się pogodzić z tymi, którzy uważają, że pomagać nie trzeba, a ci, którzy ratują życie ludzkie i ludzką godność mają niejako obowiązek argumentować i działać w tym zakresie aż do skutku, gdyż właśnie to ratuje ludzkie życie i ludzką godność. Pozostaje kwestia jak to robić najlepiej: Jeśli kobieta w ciąży jest alkoholiczką i pije, to czy należy odebrać jej wolność na czas ciąży, żeby na pewno nie piła, gdyż właśnie picie sprawia ciężkie i trwałe uszkodzenie jej dziecka w jej łonie? Czy raczej nie wolno targnąć się na wolność tej kobiety, ale potem urodzone dziecko trzeba jej zabrać i ciężko chore, a nawet trwale kalekie, oddać do adopcji? A może właśnie ani to, ani to, gdyż obie te metody są złe, czyli trzeba myśleć nad jeszcze innym sposobem ratowania tych dwojga ludzi. Może obowiązkowe codzienne filmy edukacyjne dla matki w czasie ciąży, albo fundowane hobby, żeby oderwać ją od akoholu czymś co ją na pewno zajmie itd.

***

Proekologiczne oczywistości

15 listopada 2022 r.

Relacja ludzi do świata powinna być pasywna (neutralna): tyle, ile zabrane, tyle samo zwrócone. Można sobie to dobrze wyobrazić na przykładzie piasku, który się zabiera naturze, żeby wytworzyć z niego szkło. Można następnie to szkło, po zużyciu, dać do jakichś zbiorników wodnych, w których nastąpi ścieranie krawędzi i ich wygładzanie aż powstaną nowe kamienie, żwir i nowy piasek. Wszystko powinno być zwrócone w jakiegoś rodzaju zamiennikach. Nie mówię teraz o typowym recyklingu, ale o pasywności w relacji człowieka do jego środowiska, jak domy pasywne, ale jeszcze w większym stopniu, tzn. całkowicie aż po materiały budulcowe, czyli domy do tego wszystkiego jeszcze bez grama plastiku. Wtedy dopiero jest OK, jak widać tę drogę człowieka i przyrody. Powinno to działać na zasadzie pożyczania i zwrotów. Wcześniej trzeba się dobrze zorientować jaka czego ilość oznacza równowagę. Poza równowagą, oraz poza destrukcją, jesteśmy w przyrodzie naturalnie pożyteczni, gdyż niebezpieczne nadwyżki zużywamy, co dla przyrody jest korzystne. Ale jest całkiem prawdopodobne, że dopiero zaczynamy tę wędrówkę, gdyż może wcześniej musi nastąpić jakieś wyraźne wyodrębnienie świata ludzi ze świata dzikiej przyrody, przez homeostazę takich dwóch rzeczywistości całego naszego świata. Polegać będzie to wyodrębnienie na tym na czym już polega, ale tego nie dostrzegamy: z dzikich psów zrobiliśmy psy rasowe, z gipsu naturalnego gips taki, jak naturalny, z poziomek truskawki, z dzikich kur kury domowe. Ale dzikie psy muszą zostać, gips naturalny musi zostać lub musi zostać zwrócony, poziomki muszą zostać, kury dzikie też muszą zostać. Potrafimy też robić samą ziemię, jak ta w naturze, nawet często lepszą. Nie musimy jej już całej zabierać, gdyż możemy ją też robić: taka jest w naturze, a taka jest zrobiona przez nas. W naturze robimy parki krajobrazowe z malowniczą ziemią, a zrobiona przez nas służy do rewitalizacji. Tak służy już dziś! Tego (takich pasywnych wdrożeń) już mamy więc całkiem dużo! Wystarczy zauważyć te dobre kierunki prawdziwego rozwoju, zachować je, czasem coś w nich znów poprawić i będzie następne długie lata naprawdę OK.